środa, 25 grudnia 2013

Rozdział-14-

               Dzisiaj ten rozdział chciałam dedykować Misi Jewel i Marzenie. Tak z okazji świąt Bożego Narodzenia. To dla Was kochane. I oczywiście dla wszystkich czytelników. Pozdrawiam Gabrysia :***
                 

Obudziłam się wtulona w Harrego. Powoli podniosłam głowę. Jeszcze spał. Wstałam najdelikatniej jak umiałam i po cichu zaczęłam iść w stronę drzwi. Jednak moja kariera szpiega poszła się tupać jak Ukochany wziął mnie na ręce.
H-Już mi uciekasz?
J-Pić mi się chce.-skłamałam
H-Ojoj. To chodź- Zeszłam z nim na dół i nalałam sobie szklankę soku. Wypiłam z trudem 4 łyki i odstawiłam. -Chodź zmienię i opatrunek.
                                                 *jakiś czas później*
J-Do jasnej cholery!!!-wrzasnęłam na cały dom.- Czy wy przez pięć minut nie umiecie posiedzieć cicho?
H-Kochanie?-zapytał mój mąż- Co jest?
J-Bo się drą cały dzień. A ty gdzie byłeś?
H-W mieście. Kupiłem coś naszej córeczce.
J-Ooo-powiedziałam zdziwiona-Pokaż co tam kupiłeś.
     Zgodnie z moją prośbą chłopak wyciągnął z torby śliczne różowe body i śpioszki. Prześliczne. Takie maleńkie. Po chwili wyjął jeszcze skarpetki i inne ciuszki.
H-Podobają ci się?-zapytał
J-Są śliczne dziękuję.-Głęboko złapałam powietrze. a Harry się przestraszył
H-Co się stało?
J- Ojć.
H-Co się stało-zapytał spanikowany
J-Nie panikuj. Tylko mnie kopnęła.-Widziałam jak z jego twarzy opływa krew- Harry co się stało?- Upadł na podłogę. Jego bezwładne ciało.(podkład) .-Chłopaki-wrzasnęłam. Słyszałam jak zbiegają po schodach
N-Co-zaczął- ooo Co się stało?
J-Nie wiem-powiedziałam. Stał i nagle upadł-powiedziałam zdławionym głosem.
Lou-Mała nie martw się-powiedział podchodząc do mnie.
J-Jak mam się nie martwić?
N-Karetka już jedzie.-Powiedział z maską opanowania. Wstał i przytulił mnie. Z mojego gardła wyrwał się szloch.
           W szpitalu recepcjonistka pokierowała  nas na poczekalnię oddziału na którym leżał Harry. Posadzili mnie na krześle. Siedziałam tak dość długo. Liam przyniósł mi herbatę.
J-Nie chcę.-powiedziałam.
Li-Wypij to.
J-Nie chcę
Li-Pij-powiedział tonem kończącym rozmowę.
   Po chwili z bloku wyszedł lekarz.
L-Pani Styles?-zapytał-Pokiwałam głową.- Zapraszam do gabinetu-powiedział poważnie. Wstałam i poszłam za nim. pod drzwiami zatrzymał się by otworzyć zamek i wpuścił mnie pierwszą do środka. Wskazał mi na krzesło żebym usiadła.- Proszę pani. Pan Styles ma białaczkę. To są wczesne objawy. I dlatego chcemy go zatrzymać.
J-No dobrze. Dziękuję. Czy można się z nim zobaczyć?
L-Tak. Ale za jakieś 10 minut. Dobrze?
J-Tak-pokiwałam głową
        Wyszłam z gabinetu i ruszyłam w stronę wyjścia. Chłopaki nawet nie próbowali mnie zatrzymać widząc moją minę. Wyszłam na zewnątrz. zaczęłam chodzić po parkingu. Dlaczego?-zapytałam Dlaczego on?
Li-Mała w porządku?
J-Wiedziałeś?
Li- O czym?
J-O chorobie?
Li-Jakiej?
J-Nie wiedziałeś-powiedziałam bardziej do siebie niż do niego
Li-Chcesz pogadać?
J-Może później. Możesz mnie zostawić samą?
Li-A nic sobie nie zrobisz?-popatrzyłam na niego wściekła
J-Nie
Liam wszedł do środka a ja posiedziałam chwilkę na dworze i sama też weszłam szpitala. Weszłam na salę  do Mojego męża. Był przytomny. Usiadłam obok niego na krześle.
H-Przepraszam-powiedział.
J-To nie twoja wina-powiedziałam
H-Płakałaś-powiedział- widziałem ja płakałaś na dworze.-powiedział. Złapał mnie za rękę  przyciągnął do siebie. -Obiecaj mi że jeśli odejdę będziesz opowiadać mojej córce o mnie.-powiedział
J-Obiecuję. Ale nie odejdziesz-powiedziałam.
H-Kochanie.
J-Nie odejdziesz-powiedziałam. Mam dawcę
H-Kogo?
J-Nie ważne kogo. Mam. Jej krew pasuję do twojej.
H-Mam nadzieję że to nie ty
J-Nie-powiedziałam.
H-To dobrze. Kocham cię tak bardzo mocno. Powiedział i mnie pocałował.- Nie zostawiaj mnie-poprosił
J-Nie zostawię-powiedziałam całując go w czoło.-Prześpij się-powiedziałam
H-Nie. Ne chcę na razie...

niedziela, 20 października 2013

Rozdział -13-

         Ciemność, ciemność i jeszcze raz ciemność. Już po raz setny próbowałam otworzyć oczy. Ale nic z tego. Nagle zaczęłam słyszeć głosy.
H- Co z nią?
L-No cóż... co ja mogę panu powiedzieć?  Jeśli nie wybudzi się w ciągu doby to nie ma nadziei że się wybudzi.
H-Ale... Ona musi się wybudzić
L- Zostawmy to w rękach boga.
H-Dziękuję.-powiedział. Jego głos był przygaszony. Jak nie on.
L-A proszę pana.
H-Tak?
L-Zapomniałem panu powiedzieć.
H-Taak?
L-Udało nam się uratować ciążę
H-Co proszę?
L-No dziecko. Udało nam się uratować.
H-Ona... Ona jest w ciąży?
L-Tak. Gratuluję. To co prawda jest sam początek.
H-O Jezus. Dobra dziękuję-powiedział zaskoczony
" Ej Ty Boguś..  Weź mi te ślepia otwórz"-wrzasnęłam w myślach. W tedy zobaczyłam fragmenty swojego życia. Z mamą z Babcią zobaczyłam jakie było moje życie.
H-Proszę cię obudź się-Złapał mnie za dłoń i w sali usłyszałam  inne głosy. Rozpoznałam tatę i Jay i ciocię i resztę zespołu.
T-Córeczko...
"Jezuś ale moje powieki są ciężkie"-pomyślałam
J- A wy to kurwa dacie mi spać czy nie
H-Jess! wykrzykną i rzucił się na mnie. Aż syknęłam z bólu.
J-To boli-wyszeptałam.
H-Przepraszam.
T-Coś ty sobie myślała?
J-Hej tato
T-Boże święty.-odetchną z ulgą.
J-Dacie mi chwilę pogadać z Harrym na osobności?
N-No tak chodźmy
         Gdy opuścili salę zniknęli mi z pola widzenia. Wyciągnęłam rękę do Harrego a on z chęcią mnie przytulił. Zaczął szlochać. W moich oczach było pełno łez.
H-Nigdy więcej tak mi nie rób.
J-Go co miałam pójść z nim?
H- Nie wiem
J- Niech oni mnie stąd wypiszą
H-Mogę zawołać lekarza?
J-Tak.
                                         *wieczorem*
N-Położysz się czy mam cię zmusić?
J-Nie wkurwiaj mnie!!!
N-Radzę ci się położyć bo moja cierpliwość też ma granice.
J-Gówno mnie to obchodzi.
N-No weź.. Harry mnie zajebie jak zobaczy że cię nie położyłem
J-Nie będę leżała.
H-Będziesz-usłyszałam groźny głos Harrego.
J-Nie będę.
H-Kładź się. Masz leżeć
J-Nie będę leżeć. Nie mam zamiaru się wylegiwać i już. koniec tematu
H-Jesteś uparta jak osioł
J-Ja jestem uparta?
H-Tak
J-Ja?
H-Tak ty i przestań mnie rozśmieszać jak jestem na ciebie zły
J-Kochanie nie denerwuj się-poprosiłam.
H-To się połóż
J-No dobrze-głośno westchnęłam i wstałam.  Z dłonią na plastrach na brzuchu poszłam się położyć.- Niall
N-Co?
J-Nie co tylko słucham chodź tu głąbie
N-Idę-powiedział chyba z westchnieniem
J-Rusz się bo długo nie ustoję
N-No już już-powiedział stając przede mną- Słucham ciebie-Poczułam taki ból w ranach że Niall musiał mnie przytrzymać- Chodź powiedział i zaprowadził mnie na łóżko-Połóż się-powiedział łagodnie. Skuliłam się na łóżku.  Było mi ciężko oddychać. Nie mogłam zrobić głębszego oddechu. Czułam że ból się nasila.
J-Zamknij drzwi-poprosiłam. Posłusznie wykonał moją prośbę i wrócił
N-Daj zmienię ci opatrunek.
J-Nie
N-Proszę cię. Nie zaczynaj znowu
J-Tylko nie ciągnij za mocno
N-Dobrze postaram się- Gdy tylko to powiedział zaczął delikatnie zdejmować opatrunek. Zmienił gazy i przykleił plastrem lekarskim. -Po kłopocie-powiedział.
J-Dziękuję-powiedziałam
N-Prześpij się
J-Pilnuj żeby nikt nie wchodził
N-Nikt? Nawet ja?
J-Tak.
N-No weź
J-Won-wrzasnęłam tak głośno że pewnie mnie na dworze słychać. Leżałam tak nie wiem ile czasu ale usnęłam. Ból zelżał i usnęłam.
         Przebudziłam się w środku nocy. Wstałam i poszłam do kuchni.  Zaczęłam się zastanawiać kto tu jest. Napiłam się więc soku i poszłam na górę i zobaczyłam do pokoi. W 1 do jakiego weszłam spali Louis i Liam
w 2 Niall i Zayn a w mojej sypialni po mojej stronie łóżka spał Harry. Albo i nie spał.
H-Czemu nie śpisz?
J-Nie mogę spać-powiedziałam zachrypnięta.
H-Chodź tu. -powiedział a ja podeszłam do niego i delikatnie usadowiłam się obok niego i usnęłam przytulona do jego piersi. O wiele lepiej mi się spało....

niedziela, 15 września 2013

Rozdział-12-

   Pobiegłam szybko do łazienki. Załatwiłam potrzebę i wróciłam do Harrego. Siedział na łóżku. Gdy mnie zobaczył Wyciągną ręce w zapraszającym geście. Wskoczyłam do niego i się przytuliłam. Włączyliśmy telewizor i obijaliśmy się większość dnia w łóżku. Mieliśmy z tego też dużo korzyści. Zmęczona usnęłam przytulona do jego piersi.
     Rano obudziły mnie słodkie pocałunki na twarzy. Podniosłam ciężkie powieki i zobaczyłam uśmiechniętą buzię Harrego.
H-Już myślałem że cię nie dobudzę.
J- Ja nie chce wstawać
H-Ale kotku dzisiaj dzwonił do ciebie ten cały Mark czy coś i kazał ci przekazać że masz premierę filmu-Poderwałam się
J-CO?
H-Spokojnie. Masz jeszcze ze 4 godziny.
J-Ile? Która jest godzina?
H-No 13.30
J-Czemu mnie nie obudziłeś?-zapytałam z wyrzutem.
H-Nie miałem sumienia cię budzić. Tak słodko spałaś.- Zaśmiałam się na jego słowa.
J-Dobra to ja idę się szykować. Ty też. Biegiem
H-Ja też-spytał zdziwiony
J-Tak. No chyba nie pójdę tam sama.
H-No dobra ale to muszę jechać do domu.
J-Nigdzie nie jedziesz..
H-Ale...
J-Poczekaj ja się ogarnę. i pojedziemy do ciebie. Ok?
H-Dobrze kocie. A mogę się przyglądać jak się robisz ma cudo?-Popatrzyłam na niego dziwnie
J-Możesz.
Poszliśmy do łazienki. Wyciągnęłam ogólny kuferek z kosmetykami. Później jeszcze oddzielny z cieniami do oczu i jeszcze kilka. Patrzył na mnie zamurowany.
H-Wow. Tyle kosmetyków na oczy nie widziałem.
J-No widzisz? Zaczęłam nakładać krem na buzię. W efekcie końcowym wyszło to.  Gdy spojrzałam na Patrzył się we mnie jak w lusterko.
H-Ślicznie wyglądasz.
J-Nie przesadzaj. Wezmę strój i jedziemy do ciebie.
H-Dobra.
         Poszłam do garderoby i wzięłam ubranie i pojechaliśmy do Harrego. Gdy już wybrałam jemu strój. Przebrałam się u niego.
H-Jeśli któryś się do ciebie zacznie dobierać to przysięgam że zabije.
J-Spokojnie. Kochanie nikt nie będzie się do mnie dobierał bo ty będziesz obok mnie.
H-Taa myślisz że to coś do jak będą cię wzrokiem pożerać?
J-Kochanie nie przesadzaj. Możesz mi zapiąć ten guzik?
H-Tak
     Na miejscu przywitał nas tłum paparazzi. Chwyciłam go za rękę. Szepnęłam mu na ucho żeby ich zignorował. Przeszliśmy przez tłum i weszliśmy za salę. i zajęliśmy miejsca. Puścili film. Strasznie się bałam tego co wyszło. Chłopak widząc moje zdenerwowanie złapał nie za rękę i żeby mnie trochę uspokoić zaczął robić kółeczka kciukiem na dłoni.
H-Spokojnie. Będzie dobrze.
J-Nie będzie. Muszę stanąć na końcu.
H-Okey. Chodź
          Przeszliśmy do wyjścia i oglądaliśmy ten film. Odarłam się o niego.  Ludzie się na nas patrzyli ale ignorowałam ich. Gdy pojawiły się napisy końcowe zapalili światła i bili brawo. Gratulowali mi brali autogafy a Harry Nie wypuszczał mnie z objęć. Niespodziewanie Na sali zjawił się facet z pistoletem i zaczął mi grozić.
Z(Zabójca)- Zabiłem twoją matkę , z babką też poszło łatwo a teraz kolej na ciebie.- Już we mnie celował. Przegotowałam się na ból i cierpienie.
J-Zanim mnie zabijesz mogę wiedzieć czemu chcesz mnie zabić i czemu zabiłeś moich bliskich?
Z-Nie wiesz dlaczego?
J-No nie. Może mi to łaskawie wyjaśnisz.
Z-Po 1 twoja matka była zwykłą dziwką. Puszczała się na prawo i lewo.-AUĆ to bolało.- Nie powiedziała ci że masz brata?
J-Mówiła mi że mam brata i że jest w rodzinie zastępczej.
Z-Tak ci powiedziała?
J-Tak
Z-Więc cię informuję że twój braciszek też już nie żyje. Ale zostałaś ty. I jeśli będziesz mi posłuszna cię ocalę
J- Czego chcesz?
Z-Ciebie. Na razie tylko chce ciebie później zobaczymy.
J-To lepiej zabij mnie od razu-wrzasnęłam. Ludzie się przyglądali całej tej sytuacji.- Już wolę zginąć niż pójść z tobą i zostawić osobę którą kocham.
Z-Jak sobie życzysz.- Strzelił do mnie. I celnie trafił. Dostałam kulkę w brzuch. Później drugą. Upadłam na ziemię. Zabójcę zabrała ochrona. Pamiętam już tylko ból. Silny ból i czyjeś głosy nad głową. I odpłynęłam... W ciemność....

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział-11-

Siedzieliśmy tak trochę i pogadaliśmy. Tą spokojną chwilę przerwał nie kto inny jak Niall.
N-Jest coś do żarcia.- Słysząc jego słowa wybuchliśmy śmiechem.
J-Tak. W lodówce masz sałatkę.
N-Dzięki.
J-A więc chłopaki jest taka sprawa...-urwałam bo wszyscy spoważnieli.- Widzicie musicie szukać nowego ochroniarza.
Lou-Ale jak to?
J-Widzisz Lou twoja mama tak delikatnie się wściekła i pokłócili się o tą pracę. I kazała mojemu ojcu zrezygnować albo wystąpi o rozwód.
Lou-Że co?!
T-Właśnie to.
Lou-No to nie ma o czym mówić. Zapieprzaj do domu.
T-Wyrażaj się.
Lou-Lecisz do niej i mówisz że nie masz pracy. No już
J-Mówiłam że się zgodzą...
T-Dzięki córcia.
J-No idź do niej.
T-No dobra już idę... -powiedział i ruszył do drzwi. Ja pod pretekstem że źle się czuję poszłam na górę. Położyłam się na łóżku i przykryłam kocem. Leżałam tak długo do puki nie przyszedł Harry.
H- Jess?
J-Idź sobie.
H-Co się stało?
J-Nic źle się czuję.
H- W jakim sensie?
J- Daj spokój. Idź sobie do chłopaków.
H-Nie.
J-Proszę cię.
H-Nie-odwrócił mnie do siebie. Spojrzał w moje oczy i wiem co w nich zobaczył. Ból i cierpienie. - Przesadzę jeśli cię pocałuję?
J- Tak
H-To cię pocałuję- Małpa nie dał mi zaprotestować bo wpił się w moje usta.
Ale dałam mu się całować. Raczej nie odmawiam mu pieszczot.
J- Harry już nie.
H- Jessica co się dzieje?
J-Nic-wyszeptałam i wyszarpnęła się z jego objęć. Poszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Podeszłam do zlewu i obmyłam buzię. Zastanawiałam się co ze sobą zrobić. Pod
drzwiami cały czas stał Harry i się dobijał. Zła otworzyłam mu drzwi tak żeby wpadł do środka. Wyszłam z pokoju i poszłam na dół po kosmetyczkę. Wróciłam na górę. Widziałam jak Siedział oparty o wannę z głową w dłoniach. Szybko
podeszłam do niego. Harry płakał. Nieziemski widok. Aż mnie w sercu ścisnęło. Podeszłam do niego i kucnęłam między jego nogami. Nic nie mówiąc przytuliłam go do siebie i tuliłam tak długo aż się nie uspokoił. Znów wszystko zjebałam. Poczułam na plecach jego dłonie. Ulżyło mi kiedy mnie objął ale nie mógł się uspokoić. Kiedy już nie miał siły płakać przeszłam z nim do sypialni i położyłam się z nim. Przez chwilę przyglądał mi się jak małe dziecko ale usnął. Zdjęłam mu koszulkę  i został w czerwonych spodenkach. Pocałowałam go delikatnie i zapaliłam lampkę zasłaniając ciemne rolty. Leżałam i przyglądałam się jemu jak śpi. 
J-Kocham cię i przepraszam. Wybacz mi-powiedziałam a on się poruszył. Zastanawiałam się czy usłyszał co powiedziałam. Położyłam się obok i leżałam.  Koło południa przebudził się. Oparł głowę na łokciu i popatrzył na mnie.
H-Też cię kocham.
J-Czyli jednak to słyszałeś.
H-Tak słyszałem i chyba to ja powinienem prosić o wybaczenie po moim zachowaniu. Przepraszam.
J-Nie masz za co. Zobaczyć jak płaczesz... To było coś nieziemskiego.
H-Bez przesady.
J-No co?
H-Kocham cię. Tak mocno.  Najchętniej nigdy bym cię nie wypuścił z ramion.
J- To nie wypuszczaj. ale ja wrócę z łazienki ok?-Zaśmiał się
H-Dobra leć. chyba że mam ci pomóc
J-Nie poradzę sobie
H-Dobra poczekam.-powiedział i na koniec mnie pocałował.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział-10-

Siedzieliśmy w ciszy dość długo. Głaskał moje włosy i plecy.  Odsunęłam się od niego i zaczęłam mu się przyglądać.
H-Dlaczego mi się przyglądasz? Mam coś ma buzi?
J-Nie.
H-Więc...
J-Podziwiam twoją urodę
H-Urodę kochanie to masz ty...
J-Nie znasz się..
H-Kochana moja dziewczykno... Wiesz ile dziewczyn się ogląda za tobą... Nie wspominając o chłopakach.
J-Nie. Nie oglądają się...
H-Ależ tak. Udowodnić ci?
J-Dajesz.
H-Niall.
N-Co?-Odkrzyknął z dołu
H-Chodź na chwile trzeba coś jej udowodnić.
N-OOO To już pędzę.
Słuchać było jak zapierdziela po schodach na bosaka. Wpadł do pokoju.
H-Udowodnij jej że jest śliczna.
N-Okey.
Wziął laptopa włączył go. Wstawił moje zdjęcie i podpis "KTO UWAŻA ŻE JEST ŚLICZNA NIECH ZAZNACZY W ANKIECIE TAK LUB NIE"
J-Co ty odpieprzasz?!
N-No udowadniam ci.
H-5 milionów?
N-Daję z 10
J-Tu nic nie ma.
N-3 2 1 i proszę...
H-Ani jeden na nie.
J-A.. Ale..
H-Nic nie mów.
J-Dlaczego mi to robisz?
H-Bo cie kocham- powiedział
J-Ja ciebie też.
Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy wdychając jego zawaliste perfumy. Nawet nie wiedząc kiedy urwał mi się film. Rano obudziłam się w ubraniu na łóżku pod kocem. Obok mnie spał Harry. wyglądał tak słodko i niewinnie. Wstałam nie budząc go poszłam do kuchni. Musiałam jednak przejść przez salon. Mało brakowało a podeptałabym chłopaków. Zaraz po mnie przyszedł tato.
J-Już wróciłeś?
T-Tak.
J-Co się stało?
T-Nic-burkną
J-Tato
T-Powiedziałem nic to nic. I bez dyskusji.-Wrzasną
J-Nie podnoś na mnie głosu-warknęłam na tyle głośno że pobudziłam chłopaków.
T-Bo co? Zabronisz mi?
J-Jesteś w moim domu.
T-Gówno mnie to obchodzi.
J-Wynoś się!!-wrzasnęłam.
T- Nie pozwalaj sobie.
J-Bo co? Odezwał się w tobie instynkt troskliwego tatusia?
T-Przecież wiesz że zawsze o tobie pamiętam i kocham cię najbardziej.
J-Tak?
T-Tak.
J- Nienawidzę cię rozumiesz?
T-Tak, tak też cię kocham.
J-Nie wkurwiaj mnie
H-Kotku spokojnie.
J-Nie wtrącaj się!
N-Stary daruj.
Lou-Kuźwa ojciec co ty odpieprzasz?!
J-Louis nie
Lou-Co nie?
J-Wyjdź stąd
T- Dobra rozejm.
J-Mów.
T-Nie przy nich.
J-Żegnam-powiedziałam do nich.-No to teraz mów.
T-Bo widzisz słonko ona i ja no... Trochę się pokłóciliśmy i ona zażądała że jeśli nie zmienię pracy to wystąpi o rozwód.
Szczęka mi opadła. Wow. Aż usiadłam z wrażenia.
J-Boże tato.-przytuliłam go. Pociągną nosem.- Tylko mi tu nie płacz bo ja się popłacze.-zaśmiał się.
T-Chyba zrezygnuję z tej pracy.
J-Też bym tak zrobiła.
T-Muszę im powiedzieć.
J-Ja to załatwię.
T-Dzięki.
J- A ty idź do niej i powiedz że jesteś cały Jay
T-Kocham cię.
J-No wiem

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział-9-

Skupiona na grze wpatrywałam się ścianę. Po zakończeniu dwóch ostatnich nut Odłożyłam ręce na kolana.
T-To było świetne. A teraz na poważnie. Dlaczego mi nie powiedziałaś że to bierzesz?-pokazał mi buteleczke.
J-Biore to jak już nie mam siły na planie.
T-Ale tak nie możesz.
J-Tato ale ja już czasami nie daje rady.
T-To dlaczego mi tego nie mówisz?
J-Masz swoje problemy.
T-Jakie?
J-Tato masz żonę i wspaniałe dzieci które cię potrzebują. To nimi powinieneś się zająć.
T-Ty jesteś moją kochaną córeczką i to właśnie tobą powinienem się zająć.
J-Ale ja nie jestem twoim jedynym dzieckiem
T-Tak jesteś najukochańszą córeczką. Jeśli masz jakiś problem to mów dobrze?
J-Tato ja nie jestem małą dziewczynką.
T-Dla mnie zawsze byłaś i będziesz małą córeczką.
J-o której wychodzisz jutro do pracy?
T-Nie wychodzę. Oni tu przychodzą.
J-W takim razie o której?
T-Nie wiem jeszcze a co?
J-Bo ja wychodzę.
T-Jasne. O której będziesz?
J-Nie wiem. Raczej późno.
T-A mogę wiedzieć gdzie idziesz?
J-Nie ważne. A ty co będziesz robić z nimi?
T-Nie wiem. Mają dzień wolny.
J- Aha to super. Tylko mi domu nie roznieście.
T-Ta... Zobaczymy co da się zrobić.
J-Nie chcesz pojechać do Jay?
T- Miałem taki plan.
J-To śmiało jedź.
TA oni?
J-Mogą zostać u mnie.
T-Dzięki. Kochana jesteś.
J-Już to kiedyś słyszałam.
T-Nie bierz już tego dobrze?
J-Dobrze.-Ktoś za nami odchrząknął. Odwróciliśmy się równocześnie i zobaczyliśmy Harrego. Podszedł do mnie i przykucnął. wsunął swoją dłoń w moją i pocałował. Odwróciłam się do niego przodem i przytuliłam go do siebie. Ojciec dyskretnie opuścił pokój. Bawiłam się jego włosami do puki się nie odsunął.- Już dobrze?- Skinął głową i usiadł obok
H-Dalej się gniewasz?- Przyglądałam się mu uważnie. Nie odpowiedziałam tylko usiadłam na jego kolanach zaczęłam całować.
J-Taka odpowiedź wystarczy.
H-Hmm Myślę że tak.
J-Cieszę się.- Przytuliłam się do niego.

piątek, 19 lipca 2013

heeej.

Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga. Mam nadzieję że się spodoba.   http://el-verdadero-amor-nunca-muere.blogspot.com/  i proszę w komentarzach co myślicie. Jakie są wasze odczucia. Nawet jeśli ktoś nie chce się ujawniać niech napisze anonimowo

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział-8-

 Dla Misi I Jewelki... To dla Was... Brakuje mi Was
Pozdrawiam Gabrynka :)

W domu w drzwiach zastałam ojca. był strasznie wściekły.
T-Do swojego pokoju młoda damo.
J-Nie.
T-Ale już.
J-Nie.-powiedziałam i poszłam do kuchni po lekarstwa. Gdy chciałam połknąć tabletke czyjaś chłodna dłoń mnie powstrzymała.
J-Zostaw mnie-wychrypiałam
H-Nie.- Gdy usłyszałam jego głos wyplułam sok który miałam w buzi.
J-Co tu robisz?
H-Muszę z tobą porozmawiać
J-Słucham.
H- Twój tato mi kazał z tobą pogadać
J-O czym znów?
H-On się o ciebie martwi. Podobnie jak ja.
J-Nie masz o co się martwić.
H-Zależy mi na tobie.
J-Harry...
H-Harry, Harry... Przestań mnie odpychać
J-Nie odpycham. Potrzebuję czasu.
H-Nie zastanawiaj się.
J-Ale ja tak nie umiem
H-Jess..
J-No co? - Nic nie odpowiedział tylko przysunął się do mnie i pocałował. Z chęcią odwzajemniłam pocałunek. Brakowało mi jego bliskości. Brakowało mi jego. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam jeszcze bliżej. Z niechęcią odsunęłam się od niego żeby zaczerpnąć tchu.- To pozwolisz mi wziąć tą tabletkę?
H-Od czego?
J- A czy to ważne?
H-Tak.
J- Witaminy na wzmocnienie.
H-Pokaż.
J-Ja pierdziele
H-No tylko chce zobaczyć
J- SALBUTANOL
H-Kochanie co ty bierzesz?
J-Nie ważne.
H-Powiedz mi
J-Bierze łaknienie daje kopa
H-Że co proszę?
J- Człowieku czy ty myślisz że na planie zawsze mam energię?
H-Ale czemu bierzesz to teraz.
J-Bo zaraz wychodzę.
H-Gdzie?
J-Eee no ten no..
H-Jessica.
J-Już mi nawet wyjąć ni wolno
H-Ale dlaczego o bierzesz.
J-Bo chce komuś skopać tyłek.- Harry zaczął się śmiać
H-Komu?
J-Tobie-powiedziałam ze śmiechem
H-Za co?
J-Przestań się ze mnie śmieć...
H-Przepraszam już się ogarniam. Ale twojemu ojcu i tak powiem.
J-Nie zrobisz mi tego.
H-Zrobie dla twojego dobra.
J-Nie.
H-Tak.
J-Jeśli to zrobisz możesz już nie przychodzić.
H-Ale czy ty nie rozumiesz że jesteś dla mnie ważna. Nie chce cię stracić przez to gówno.
J-Masz-powiedziałam sięgając po tabletki i je mu podałam. Odwróciłam się i poszukałam czegoś na ból głowy. Znalazłam ibum więc go wzięłam i ze szklanką soku poszłam do siebie do pokoju. Zamknęłam drzwi zostawiając Harrego na dole w kuchni z tabletkami. Włączyłam laptopa i poszłam do łazienki. Załatwiłam potrzebę i naszła mnie wena na napisanie jakiegoś kawałka. Wzięłam długopis i kartkę i zaczęłam bazgrać. Wyszło mi jakieś badziewie jak zawsze. ( podkład)
Widzę cię
Wędrując przez marzenia,
Widzę cię
Mój blask w ciemności oddycha nadzieją na nowe życie
Teraz żyję dzięki tobie, a ty dzięki mnie
Oczarowani
Modlę się w głębi serca o to, aby ten sen nigdy się nie skończył

Widzę siebie twoimi oczami
Żyjąc nowym życiem, wznoszę się wysoko
Twoja miłość rozświetla drogę do raju
Więc składam w ofierze moje życie
Żyję dzięki twojej miłości

Uczysz mnie, jak widzieć
Wszystko, co jest piękne
Moimi zmysłami dotykam świata, którego nigdy sobie nie wyobrażałam
Teraz daję ci moją nadzieję
Poddaję się
Modlę się w głębi serca o to, aby ten świat nigdy się nie skończył

Widzę siebie twoimi oczami
Żyjąc nowym życiem, wznoszę się wysoko
Twoja miłość rozświetla drogę do raju
Więc oferuję moje życie
Oferuję moją miłość, dla ciebie

Kiedy moje serce nigdy nie było otwarte
(A mój duch nigdy nie zaznał wolności)
Na świat, który ty mi pokazałeś
Jednak moje oczy nie mogłyby wyobrazić sobie
Wszystkich barw miłości i życia nigdy więcej
Nigdy więcej

(Widzę siebie twoimi oczami )
Widzę siebie twoimi oczami
(Żyjąc nowym życiem, wznoszę się wysoko)
Wznoszę się wysoko
Twoja miłość rozświetla drogę do raju
Więc składam w ofierze moje życie
Żyję dzięki twojej miłości
Żyję dzięki twojemu życiu

Widzę cię
Widzę cię
 

 Skupiona na melodii nie zwracałam uwagi na to co się dzieje w pokoju. Gdy skończyłam chwilę wpatrywałam się w ścianę przede mną.
T-Jej skarbie...-Szybko zamknęłam pokrywę i odsunęłam się od pianina.- Ty to napisałaś?
J-Tak-wyszeptałam
T-To było śliczne.
J-Dzięki.- Usiadł obok mnie i przyjrzał się mojej twarzy. Przysuną się i pocałował mnie i czubek nosa. Zaskoczył  mnie tym gestem. Przytuliłam się do niego.
T-Masz coś jeszcze?
J-Tekst czy melodię?
T-Obojętnie.
J-Mam ale muszę ich poszukać.
T-A coś z pamięci zagrasz? Masz coś w głowie?
J-Jeden podkład
T-Zagrasz?
J-Jak chcesz?
Uśmiechną się do mnie a ja odwróciłam się pianina podniosłam wieko. Skupiłam się na klawiszach. I już po chwili z pod moich palców wydobywała się melodia ..

środa, 3 lipca 2013

Rozdział-7-

Ja pierdziele co za bałwan. Dobra. Nie to nie. coś musiałam zrobić żeby wyszedł.
J-Lou. Albo wyjdziesz stąd sam na własnych nogach albo wyniosą cię na noszach.
Lou-Jak dasz buzi to wyjdę.
J-Jesteśmy rodzeństwem. Nie mogę.
Lou- Nie jesteśmy.
J-Ale..
Lou-Nie jesteśmy.
J-Jeste...-nie mogłam powiedzieć nic więcej bo mnie pocałował. WoW to było coś.-Musimy iść.
Lou-Jeszcze raz-powiedział.
J-Nie idziemy. Twoja mama ma na 17 do lekarza a ja powiedziałam że o 16.30 będę.
Lou-Eh. Dobra. idziemy.
J-Chodź, chodź.-Zbiegliśmy na dół i poinformowałam że wychodzimy i pobiegliśmy do domu Tomlinson'ów  Louis wszedł a ja się zawahałam.
Lou-No chodź.
J-Już idę.-Weszliśmy do środka i z uśmiechem przywiała nas Jay.
Jay-Dzięki że jesteście.
J-Nie ma sprawy. Gdzie maluchy?
Jay-dzieciaki!
Ltt-Lou.
Lou-Hejka.
Ltt- Co cię skłoniło do przyjścia do nas?
Lou-Ona-wskazał na mnie.
Jay-Ona ma imię.
J-Właśnie.
Lou-No już nie bulwersuj się.
J-Ale zaraz oberwiesz.-zaśmiałam się.
Lou-dzieciaki ratujcie.
Ltt-Chyba cię gnie
J-Lou chodź do mnie.
Lou-Po co?
J-Po gucio. Chodź powiedziałam.
Jay-no dobra ja idę-przytuliła mnie.-Dobrze na niego działasz-wyszeptała.
J-Dzięki. Przeszłam do salonu gdzie siedziały Diasy i Phobe  i Georgia
Lou-Dzieciaki poznajcie Jess.
J-Hej-powiedziałam nieśmiało.
G-Hej.
Lou-to my idziemy do kuchni.
P-Okey.
Lou złapał mnie za rękę i zaciągną do kuchni.
Lou-Siadaj.-powiedział
J-Oho boję się.
Lou-I dobrze.
J-Co chcesz?
Lou-Buzi.
J-Nie.
Lou-Tak. Ostatni raz-powiedział błagalnie. Już miałam wstać i pocałować ale na szczęście do kuchni weszła jedna z bliźniaczek.-Co chcesz mała?-warkną na nią.
J-Louis-krzyknęłam na niego a dziewczynka się rozpłakała-Brawo.-Zwróciłam się do niego- Ej słonko zaczekaj-powiedziałam do małej. Ona tylko pobiegła do pokoju i zamknęła drzwi. Weszłam za nią.-Hej.
P-Idź sobie.
J-Nie płacz.
P-Ale on zawsze na mnie krzyczy-powiedziała i zaczęła szlochać.
J-Nie płacz. -przytuliła się do mnie.-No już zaraz na niego nakrzycze.
P-A zostaniesz?
J-Do wieczora. No już śmigaj na dół.-powiedziałam i opadłam na łóżko.
Zaraz obok mnie pojawił się Lou z 8 miesięcznym dzieckiem.
Lou- śliczna prawda?
J-No.
Około godziny 19.30 do domu wróciła Jay. Dzieciaki się pospały więc była cisza.
 Jay-Wow co tu tak cicho.
Lou-ona ma dar usypiania-powiedział. W sumie ledwo kontaktowałam bo sama usypiałam.- Chodź młoda idziemy do domu.
J-Mhm-wymruczałam pocierając oczy. Szybko wyszliśmy na powietrze które mnie ożywiło.
Lou-Może cię poniosę.
J-Nie sama się przejdę.
Lou- Napewno?
J-Tak

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział-6-

...i Spadłam z krzesła.
C-Emily-Krzyknęła ze śmiechem ciocia
J- Przepraszam.
C-Kto to?
J-Żona Ojca
C- Odbierz.
J-Halo?
Jay-Dzień dobry. Z tej strony Johannah
J-Dzień dobry.
Jay -posłuchaj mam sprawę.
J-Tak?
Jay-Bo wiem że Mat ma dużo pracy a mi nie kto z dziećmi posiedzieć a jeszcze siostra mi przywiozła 7 miesięczne maleństwo. Przyszła byś mi pomóc?
J-Dobrze. a Lou?
Jay-on nie chce to tego przyłożyć ręki. A teoryrcznie nie jesteście rodzeństwem.
J- Ok. o której mam być.?
Jay- Ja jestem cały czas ale na17 mam lekarza.
J-Dobra będę ok 16.30 a z Lou ja sobie pogadam.
Jay-Dzięki kochana życie mi ratujesz
J-Nie ma za co.-Rozłączyłyśmy się.
C-Co jest?
J-Idę dzisiaj do dzieciaków.
C-Mmm opowiadaj.
J-Nie wiem jakich. Są to dzieci Mata.
C-Emily... Posłuchaj. Twój ojciec bardzo długo cię szukał. Wiele razy był u mnie i błagał mnie żebym mu powiedziała.
J-Nie zrobiłaś tego.
C-Nie, nie zrobiłam.
J-To jak mnie znalazł?
C-Nie wiem jak cię znalazł
J- Ale wiedział jak mnie namierzyć.
C-On ma twoje zdjęcie w portfelu twoje i mamy.
J-Ale po co?
C-Wiesz dlaczego oni się rozeszli?
J-Nie.
C-Bo Mat miał dużo pracy. Po nocach siedział z tymi dzieciakami. A jak tylko miał chwilę potajemnie spotykał się z Mamą.
J-Ale.... A ja? mną to się nie przejmował.
C-Przejmował.
J-Al. tego nie okazywał. Przepraszam muszę iść.- powiedziałam i wybiegłam z jej domu. Spacerkiem szłam w kierunku mojego. Przed drzwiami zatrzymałam się czy wejść. Jednak ktoś mnie wyręczył i zrobił to za mnie. Wciągną mnie go środka mocno przytulając. To był Niall. Wtuliłam się w niego. Jeszcze w oczy rzuciła i się zaskoczona twarz Harrego.  Mówiąc szczerze szkoda mi go było. Ale... Nie mogę.
T-Dobra starczy tych czułości.- To ja na złość Jeszcze bardziej wtuliłam się w niego.
N-Daj jej chwilę niech się uspokoi.
J-Dzięki- wyszeptałam tak żeby tylko on mógł usłyszeć. Trochę uspokojona odsunęłam się od niego.- Ty-Wskazałam na Lou.- Idziesz ze mną. Mamy sobie do pogadania.
T-Co jej zrobiłeś?
Lou-Nic właśnie.
J-Do mojego pokoju. Ale już.-Posłusznie poszedł na górę a ja na nim.- Ty-Wskazałam na ojca.-Pilnuj żeby nie podsłuchiwali.
T-Okey.
Poszłam za nim na górę. Weszłam do pokoju. Siedział przestraszony.
J-Nie bój się nic ci nie zrobie.
Lou-Co zrobiłem?
J- Czemu masz w dupie swoje rodzeństwo?
Lou-Nie mam w dupie tylko nie chce ich niańczyć.
J-To masz pecha bo dzisiaj idziesz ze mną niańczyć.
Lou-Nie rób mi tego.
J-Za późno.
Lou-W sumie to cię cieszę bo tam będziesz.
J-Lou...
Lou-Nic nie mów.-Wstał do mnie i podszedł do mnie i złapał za biodra.
J-Nie.
Lou-Ale ja chce się przytulić
J-Lou
Lou-No prooooosze
J-Dobra ale tylko chwilę-Powiedziałam a on wtulił się we mnie.-Już starczy-powiedziałam odsuwając się od niego. Otworzyłam drzwi i pokazałam że może iść. Ale on stał w miejsc i nie raczył się uszyć.

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział-5-

Na miejscu wszyscy witali mnie z uśmiechem i radośnie. Nakręciliśmy ten film. Otrzymałam zapłatę i teraz czekałam na premierę filmu. Po pracy poszłam do klubu. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to była piątka oszołomów. Jak najszybciej poszłam do jakiejś loży. Zadowolona zamówiłam sobie drinka. Po wypiciu jego poszłam na parkiet. Z zachwytem patrzyłam na ich miny przy mich odważnych ruchach. W pewnym momencie ktoś objął mnie od tyłu i przyłączył się do tańca. Jednak gdy jego dłonie z bioder przeszły trochę niżej błyskawicznie odsunęłam się od niego i poszłam do wyjścia odebrać torebkę i wyszłam z klubu. Wsiadłam w samochód i pojechałam do domu. Weszłam do środka od razu zamykając drzwi na klucz. Powolnym krokiem poszłam do kuchni gdzie zrobiłam sobie kolację. Po wykonanej czynności poszłam na górę do łazienki gdzie się umyłam. Zadowolona poszłam jeszcze na dół pooglądać telewizję. Ni nasiedziałam się długo bo zadzwonił dzwonek. Po cichu poszłam zobaczyć kto to przyszedł o tej porze. Wyjrzałam przez wizjer. Nie znam gościa ale otworze. Może coś ważnego się stało.
J- Słucham-powiedziałam po otwarciu drzwi.
T-Hej córeczko-powiedział
J-Córeczko?- Zapytałam zdezorientowana
T-No tak. Nie poznajesz mnie?
J-No  jakoś nie koniecznie.
T- Wiem co się stało z twoją mamą. Przyleciałem ci pomóc.
J-Nie chce litości.
T-Chcę ci pomóc. Od jakiegoś czasu mieszkam z chłopakami z naprzeciwka.
J-Że co powiedziałeś?
T-No że mieszkam tam-wskazał na dom właśnie ich.
J-A ale jek to?
T-Jestem ich ochroniarzem
J-Tak miło.
T-Mogę wejść?
J-Tak pewnie. Proszę.
T-No nieźle się tu urządziłaś.
J-Dzięki. Ale zamierzam to sprzedać. Poszukam sobie czegoś mniejszego.
T-Zaraz ,zaraz słonko a może wprowadzę się do ciebie. Nie będziesz miała całych opłat na głowie.
J-Nie wiem czy to dobry pomysł.
T-Zgódź się.
J-Ale... a oni?
T-To jest moje praca. o wyznaczonej godzinie idę i o wyznaczonej wracam.
J-Nie wiem zastanowię się. A po za tym i tak się pewnie nie będziemy widywać.
T-Co?  Czemu?-Zapytał smutno
J-Bo ja pracuję
T-Aha. A wieczorami?
J- Nie wiem zazwyczaj wychodzę do klubu
T- A nie posiedziałabyś z ojcem czasem
J-No nie wiem nie wiem.-Zaśmiałam się.
T-Oho zaczynają wydzwaniać.
J-Daj odbiorę.
T-To Zayn najbardziej pyskaty.
J-Ooo daj mi go.-Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
Z-Gdzie tu kurwa jesteś? Masz 5 minut żeby tu się kurwa pojawić.
J-Ej hola... Zastanów się z kim rozmawiasz...
Z-Ups sorry. Pewnie pomyliłam numer.
J-Raczej nie. Tata się źle czuje i zostaje po drugiej stronie ulicy.
Z-Że jak?
J-Jeszcze raz podniesiesz na mnie głos i w ryj dostaniesz. I nie będzie pomiłuj.
Z-Sorry. Gdzie dokładnie jest Mateo?
J-Jak staniesz w oknie to zobaczysz. A teraz nara ci leszczu.
Z-Papa-powiedział spokojnie.
J-Tata kładź się już bo oni tu idą. Udawaj że się źle czujesz.
T-Już się robi.-Położył się na kanapie a ja przykryłam go kocem usiadłam obok niego. Ale on chyba rzeczywiście będzie chory bo jest rozpalony.-Masz coś od przeziębienia?
J-Tak leż zaraz ci przyniosę.-Poszłam do kuchni po leki i wodę a gdy wróciłam zobaczyłam że tata śpi. Uśmiechnęłam się na ten widok.  Zaraz do domu wyszli chłopcy. Pogłaskałam go po policzku i wstałam do nich.
Z-Jeszcze raz przepraszam.
J-Nic się nie stało. Co chcecie.
Lou-Gdzie mój ojczym?
J-Co proszę?
Lou-No Mateo to mój ojczym.
J-Kurwa mać. Powiedziałam. Nagle ojciec otworzył oczy i zmroził mnie wzrokiem
T-Młoda...
J-Sorry. Dlaczego mi nie powiedziałeś?
T-Że mam żonę i 4 dzieci?
J-Ja pierdziele zajebiście-wysyczałam i chciałam wyjść na dwór zapalić ale Lou mnie zatrzymał-Puść mnie-warknęłam na niego.
Lou-Gdzie idziesz?
J-Daleko i tam gdzie nie na ciebie.
Lou-No ej.
J-Zostaw mnie-wrzasnęłam i uderzyłam go z połowy mojej siły w klatkę piersiową i odleciał na bok. Wybiegłam z domu. Pobiegłam do domu Cioci.
C-Hej misiek.
J-Hej ciocia mogę?
C-Tak. Pewnie wchodź co się stało?
J-Ojciec
C-Znalazłaś go?
J-Na odwrót.
C-To chyba dobrze.
J-Może i tak
Naszą rozmowę przerwał dzwonek telefony. Spojrzałam na wyświetlacz i.....
----------------------------------------------------------------------------------------

Proszę o jakieś podsunięcie pomysłu bo mi się skończyły... Pozdrawiam Gabrynka:*

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział-4-

H-Słonko-powiedział siadając obok mnie.
J-Idź sobie-powiedziałam.
H-Nie. Gdzie byłaś martiłem się...
J-Idź sobie.
H-Nie nie zostawię cię tu samej.
J-Proszę-wyszlochałam mu w koszulkę.
H-Jej. Przemarzłaś.-wciągną mnie sobie na kolana.
J-Dlaczego to robisz?
H-Mam swoje powody...
J-Dlaczego?
H-Jess...
J-Proszę...-wyszeptałam.
H-Jessica... Nie mogę ci powiedzić bo boje się twojej reakcji.
J -Nic ci nie zrobie. Mów...
H-Ale...
J-Mów-prawie krzyczałam.
H-Boo. Jak to powiedzieć.
J-Noo
H-Bo ja się chyba zakochałem
J-To źle?
H-W tobie?
J-O nie...
H-Właśnie takiej reakcji się bałem
J-Ale... Ja nie mogę.-powiedziałam.
H-Nie zmuszam. Sama chciałaś to wiedzieć.
J-No tak ale... Przepraszam.-Powiedziałam i wstałam chcąc wyjść ale złapał mnie za ręke
H-Jess.
J-Co?
H-Przepraszam.
J-Nic się nie stało.-W moich oczach widniały łzy.
H-Nie płacz proszę...
J-Ale... Ty nic nie rozumiesz.
H-Co się stało wytłumacz mi
J-Nie mogę nie dam rady
H-Dlaczego?
J-Nie mogę. Nie chce o tym mówić. Chce to zapomnieć.
H-Jess... Nie odtrącaj mnie... Proszę...
J-Nie mogę. Możecie iść chce pobyć sama. A przynajmniej przez jakiś czas.
H-Nie zrób nic głupiego.-Poprosił i wyszedł. Poszłam za nim. Oni wyszli. Jak się okazało mieszkali na przeciwko i widzieli co robię...Zeszłam na dól i siadłam w salonie włączając telewizor. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Niepewnie poszłam je otworzyć.
M-Hej.
J-Co ty tu robisz?
M-Przyszedłem cię przeprosić.
J-Wchodź.
Poszłam z nim do kuchni.
M-Proszę wróć. Bez ciebie nie damy rady
J-Pod kilkoma warunkami
M-Słucham.
J-Po 1 nie będziesz się tak rządził. Po 2 nie wpyszczasz nikogo z po za kadru. Po 3 podwyżka.
M-Okey. Ile?
J-30,000 za film cały.
M-Okey. Co do kadru nie ma problemu a nad zachowaniem będę pracował. Umowa?
J-Umowa..
M-Możemy jechać od razu?
J-Tak tylko wezmę coś do picia.
M-Tam mamy pełne wyposarzenie dla ciebie.
J-Okey. Tylko się przebiorę.
M-Okey. Poczekam w samochodzie.
J-Dobrze kluczyki masz w szufladzie.
M-Ok.
Pobiegłam na górę i ubrałam się w to i zbiegłam zamykając drzwi na klucz.

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 3-

N-Ej.. Zaczekaj-wrzasnął za mną.
J-Nie-krzyknęłam gdy zobaczyłam ciało mojej matki na chodniku.
Rzuciłam kamieniem i usiadłam przy niej zakrywając twarz dłońmi.
N-Kuźwa.-powiedział i podszedł do mnie i przytulił.-Nie płacz-powiedział mocno mnie tuląc.
J-Zabierz mnie stąd-powiedziałam.
N-Chodź-pomógł mi wstać i wprowadził w podwórko. Tam kolana się pode mną ugięły. Po moich policzkach wciąż płynęły ciurkiem łzy. Dlaczego ja? Dlaczego to mi się przytrafia.
J-Dlaczego?-wyszlochałam
N-Nie płacz-powiedział.- Pomożemy ci.
J-Ale mi już nic nie pomoże.
N-Pomoże.
J-Nie umiem żyć bez niej. Była dla mnie wsparciem. To na niej mogłam polegać.-wykrzyczałam mu w twarz. Wstałam i pobiegłam do domku. Tam rzuciłam się do łazienki i złapałam za nóż.- Dołączę do ciebie mamuś.-powiedziałam łamliwym głosem i chciałam przejechać po żyłach ale jakimś cudem zobaczyłam mamę. Tak za mgłą
M-Nie rób tego-poprosiła.
J-Mamo-zaczęłam głośno płakać.
M-Poradzisz sobie beze mnie.
J-Kocham cię-wyszeptałam.
M-Będę czuwać nad tobą.-i znikła. Po moich policzkach leciały niezliczone ilości łez. Przeszłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Moja komórka dzwoniła ale miałam do w dup*e. Nie chciałam nikogo słyszeć ani nikogo widzieć. W głowie miałam słowa mamusi. " Nie rób tego... Poradzisz sobie beze mnie.... Będę czuwać nad tobą " Po chwili usłuszałam dobrze znany mi dzwonek.
J-Halo?
B-Słonko...
J-Babciu-wyszlochałam
B-Kochanie bądź silna i ostrożna powiedziała i chyba opuściła telefon.
J-Babciu? Babciu?!!-rozłączyła nam połączenie-Kurwa mać. Poszłam do łazienki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Zaraz obok mnie pojawił się Niall. Nie to nie był Niall coś mi się nie zgadzało.
N-Jess-powiedział.
J-Nie mam siły-powiedziałam
N-Jesteś silna -powiedział -poradzisz sobie. Pomogę ci to przetrwać.
J-Nie. Nie chce cię w to wplątać.
N-Proszę daj sobie pomóc.
J-Niall.
N-Co Niall? Pomogę ci. Czy ci się to podoba czy nie.
J-Dziękuje
N-Wracaj do domu.
J-Nie. Chcę zostać tutaj.
N-Jak chcesz-powiedział i przytulił mnie- Zostanę z tobą
J-Czemu to robisz?
N-Bo chcę.
J-Ale czemu?
N-Nie mogę powiedzieć.
J-Dlaczego?
N-Bo nie. Jak miał na imię twój tato?
J-Marian
N-Aha
J-A co?
N-Nic tak się pytam.
J-Okey. Leżałam bardzo długo. Niespodziewanie zadzwonił telefon. Nie znam numeru.
J-Halo?
H-Em... Hej.
J-Hej
H-Gdzie jesteś?
J-W bezpiecznym miejscu.
H-Ale gdzie.
J-Nie martw się.
H-Kiedy będziesz?
J-Nie wiem kiedy. Ale wrócę.
H-Kiedy?
J-Nie wiem może zaraz wrócę a może wieczorem.
H-Okey. Bądź ostrożna.
J-Będę.-powiedziałam i się rozłączyłam.
N-Co jest? -spytał
J-Martwią się o mnie.
N-I bardzo dobrze.
J-Dlaczego?
N-Dlatego.-powiedział zdjął dobrze dopasowaną maskę. Fuck wiedziałam że coś mi nie pasuje. To był Leo Makataki.
L-I co?
J-Ty gnoju-warknęłam. Podeszłam do niego i uderzyłam go tak mocno że się przewrócił. Z jego nosa poleciała krew. Wybiegłam szybko i pobiegłam do dou. Po moich policzkach płynęły łzy. Nie weszłam do domu tytko za dom do altanki i zasunęłam drzwi. Siedziałam tak sobie i zastanawiałam się czy sobie zasłużyłam Ignorując ból ręki. Nagle drzwi się odsunęły i do środka wszedł Harry.

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 2-

Poleżałam chwilę i zadzwonił mój telefon. :Babcia<3"  Odebrałam szybko.
J-Hao?
B-Jesica kochanie tak mi przykro.
J-Tak mnie też.
B-Wiesz co się stało?
J-Nie. Ale się dowiem.
B-Bądź ostrożna skarbie.
J-Będę.
B-Kocham cię.
J-Wiem.
B-Może przyjadę?
J-Nie babciu siedź w domu. Nic mi nie będzie dam sobie radę.
B-Jakby co to dzwoń.
J-Dobrze.
Rozłączyłyśmy się. Wstałam i zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. On usną więc przykryłam go kocem i poszłam na dół do kuchni. Tam siedzieli chłopcy. Na stole była poskładana karteczka którą wcześniej porwałam. Stanęłam jak wryta. Cholerka.
Z-Co to?
J-Nic-warknęłam na niego.
Z-Chcemy ci pomóc.-powiedział spokojnie.
J-Nie chce litości.
Z-Ale daj sobie pomóc
J-Ne. A poza tym nawet się nie znamy.
Z-A tak. Fakt. Zayn Malik.
J-Po co się wtrącacie?
Z-Bo tak trzeba... Być może wiem kto to zrobił-powiedział i spojrzeli się po sobie.
Lou-Myślisz że to on?
Li-Nie wiem kręcił się tu.
N-Może zostańmy tu jakby miał wrócić czy coś.-powiedział
J-Ale kto?
Lou-Leo Makataki
J-Leo? On by tego nie zrobił...
Lou-Skąd wiesz?
J-Kurwa mać-powiedziałam pod nosem nachyliłam się nad tą kartką. tam były ni które kolorowe literki. Z nich wyszło Leo M. Aż siadłam.
N-Ej wszystko dobrze?
J-nie. Nic nie jest dobrze. Skąd wiesz że to on?
Lou-Wiem że coś kombinował. Tak czułem że coś się stanie.
J-Super.
Li-A ty stąd to wiesz?
J-Znam jego sposób szyfrowania. Zabiję go.-powiedziałam i zaczęłam iść w kierunku wyjścia.
N-Jesica nie rób tego.
J-Zejdź mi z oczu.
N-Nie.
J-Tak albo dostaniesz. Ja nie żartuje.
N-Ja też nie.
J-To może inaczej. Albo wyjdę ja albo wyniosą cię na noszach. Mnie to obojętne.
N-Nie wyjdziesz z tąd sama.
J-Spadaj-popchnęłam go i wyszłam

czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 1-

Kończyliśmy właśnie nagrywać scenke do filmu. Ale jak zwykle Wielki królewicz zwany reżyserem zaczął się na mnie drzeć.
J-O co ci kurwa znowu chodzi?!
M-Przyłóż się trochę..-zaczął n mnie wrzeszczeć.
J-Chcesz żebym tu grała?
M-Tak. Ale się przyłóż.
J-Pierdol się-powiedziałam i rzuciłam w niego kartkami. Zaczęłam biec w stronę wyjścia. W moich oczach znów widniały łzy. To nie pierwszy raz kiedy doprowadził mnie do takiego stanu. Mam tego już dosyć. W wejściu wpadłam na jakichś chłopaków.
H-Hej-zatrzymał mnie.-Wszystko okej?
J-Nic. Zapomnij że mnie widziałeś.-warknęłam do niego. Zeszłam ze schodów i kucnęłam przy ostatnim stopniu. Wyciągnęłam paczkę fajek i zapaliłam jednego. Zaciągnęłam się mocno. Siedziałam tak powoli uspakajając. Przymknęłam oczy i oparłam się o ścianę.-Co za kretyn-powiedziałam pod nosem. Zaraz obok mnie pojawił się ten sam chłopak na którego warknęłam wcześniej. A tak zapomniałam jeszcze jedna rzecz. Jest płowa stycznia... Czyli zima.
H-Trzymaj-powiedział a ja aż podskoczyłam- Bo się przeziębisz.
J-Nie chce.-powiedziałam na tyle spokojnie na ile umiałam
H- Weź proszę tą kurtkę.
J-Nie dziękuję
H-Proszę-powiedział bardziej stanowczo.
J-Daj-powiedziałam i założyłam kurtke ponieważ było mi w chuj zimno.
H-Nie przejmuj się nim. On tak już ma.-powiedział.
J-Nie o to chodzi.
H- To o co?
J-Nie wiesz co on robi przy końcu nagrywania sceny.
H-Wiem.
J-Skąd?-spytałam.
H-Bo wiem. Czasami się przyglądałem jak nagrywali
J-Brawo.
H-Chodź do środka.
J-Nie chce.
H-Proszę. Dla mnie.
J-Nie chce.
H-Proszę.-powiedział błagalnie.
J-Dobra ale już bądź cicho.
H-Już się zamykam.
Weszłam z nim do środka. Poszłam od razu do swojej garderoby. Tam zrobiłam sobie herbate. Usiadłam na kanapie z gorącym napojem i okryłam kocem.
M-Jesica!-wrzasną.
J-Zaraz.
M-Do mnie.
J-Goń się-  mruknęłam pod nosem. Wyszłam do niego. Siedział wściekły.
M-Całość jeszcze raz-wrzasnął
J-Nie.-wrasnęłam na niego. - Mam już cię dosyć. Sam se to nagrywaj
M-Jesica-powiedział spokojniej.
J-Nie.-Powiedziałam i wyszłam z tego pomieszczenia. Weszłam do swojego pokoju. Zaczęłam pakować rzeczy. W moich oczach widniały łzy. Spakowałam wszystko i wyszłam. Zabrałam wszystko co moje. Otworzyłam samochód i wrzuciłam do bagażnika torbe. Gdy zamknęłam Obok mnie stał ten chłopak.
H-Gdzie jedziesz?
J-Do domu. Mam dosyć-powiedziałam łamiącym głosem.
H-A gdzie jedziesz?
J-Na colmena.
H-Zabierzesz nas?
J-Gdzie?
H-Po drodze nas wyrzucisz-powiedział.
J-Dobrze pokój się.
H-T ide po reszte
J-To szybko
H-Okej.
Pobiegł i po kilku minutach wpakowali się do samochody.
Całą droge przemilczeliśmy.
Podjechałam pod swój dom. Tam na drzwiach wisiała karteczka." Jesica twoją mamę zabito. Mick" W moich oczach widniały łzy.
Z-Co z nią-spytał się tego loczka.
H-Nie wiem-powiedział.
Z-Idź się dowiedz. Może się coś stało.
H-Chyba stało skoro płacze.
Ze złości porwałam kartkę na tyle części ile się dało. Otworzyłam drzwi i poszłam do mojego pokoju i położyłam się na łóżku. Zaraz obok mnie pojawił się Harry.
H-Wszystko w porządku?
J-Nie.
H-Może zostanę z tobą.
J- Nie musisz.
H-Zostanę.
J-Jak chcesz.-powiedziałam i się do niego przytuliłam.

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 14 OSTATNI:(

Li-Kochanie. Przepraszam.
G-Daruj sobie.
Li-Słońce...
G-Co?
Li-Nie odchodź ode mnie.
G-Nie odejde. A przynajmniej na razie.
Li-Kocham cię.- Powiedział Ukląkł przede mną- Na prawde przepraszam
G-Nie przepraszaj.
Przytulił się do mnie. Pogłaskałam jego głowe. Podniósł na mnie wzrok.
Li- Pojedziesz z nami prawda?
G-Ale ja mam dziecko. My mamy dziecko. Ja go nie rzuce w przepaść.
Li-Ale ja nie chce żebyś go rzuciła w przepaść. On jest dla mnie tak samo ważny ja Ty. Kocham go tak samo jak ciebie.
G-Liam proszę cie.
Li-O co mnie prosisz?
G-Nie zachowuj się jak dziecko.
Li-Jestem dzieckiem.
G-Widze właśnie. I strasznie rozkapryszone to dziecko.
Li-Ale za to twoje.
G-Moje.
Li-Prześpij się. Jesteś zmęczona.
G-Nie dam sobie rade.
Li- Proszę cie. Daj sobie pomóc. Odpocznij a ja się nim zajmę.
G-Liam wiem że umiesz zająć się dzieckiem ale ja też chce trochę spędzić z nim czasu.
Li-Przecież masz go cały czas.
G-Proszę...
Li-Połóż się.
G-Nie.
Li-Boże Gabrysia czy choć raz zrobisz co ci każe?
G-Nie.
Li-Matko...
Podszedł do mnie i wziął na ręce i zaniósł na łóżko. A Ted sie zaczął śmiać.
G- jemu chyba się to spodobało.
Li-Widać że lubi na ostro.
G-Ciekawe po kim to ma.
Li-Po tatusiu.
G-No coś ty?
Li-No tak Bo tatuś lubi na ostro.
G-A mamusia nie koniecznie.
Li-Jakoś ci to wcześniej nie przeszkadzało.
G-Liam zejdź ze mnie.
Li-Nie
G-Liam musze do łazienki.
Li-Dopiero co byłaś.
G-Jak urodzisz dziecko to pogadamy.
Li-Okey idź.
Poszłam szybko da łazienki załatwiłam potszebe i wyszłam. Liam leżał na łóżku a mały spał
Li-Chodź do mnie.
G-Po co?
Li-Tak o... Chce się do ciebie przytulic.-powiedział a ja położyłam się wtedy na łóżku.
G-Co ty kombinujesz?
Li-Nic nie kombinuje.. Zastanawiam się ile go rodziłaś.
G-Nie chcesz wiedzieć.
Li-Właśnie że chce.-powiedział
G-Ale nie ważne
Li-Dla nie ważne.
G-A dla mnie nie. I chciałabym już o tym zapomnieć
Li-Dlaczego?
G-Byłeś przy jakimkolwiek porodzie?
Li-No nie.
G-To nie wiesz jak tam jest
Li-To mi opowiedz.
G-Nie koniec tematu.
Li-nie nie koniec
G-Liam proszę cie.
Li-No co? Chce wiedzieć.
G-Nie. Może kiedyś się dowiesz.-powiedziałam i się do niego przytuliłam.
Li ale jak to kiedyś?
G-No kiedyś się dowiesz...A tak właściwie to za niedługo..
Li-co ty mówisz?
G-Tak jestem w ciąży.
Li-O boże.. Ale się ciesze
G-ja też. Kocham cię.-powiedziałam i go namiętnie pocałowałam

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 13

Li-Gabi otwórz.
G-Nie idź sobie.
Li-Proszę cie. Przepraszam.
G-Liam proszę nie. Idź sobie.
Li-Słońce otwórz te drzwi.
Odsunęłam się i postawiłam malca z nosidełkiem na leżaku. Ted cały czas mi się przyglądał. Zaczą coś tam sobie gaworzyć. Gdy Liam dał sobie spokój otworzyłam drzwi z klucza i puściłam jemu cicho jakąś muzyke. Zajął się telefonem. Chwile się nim zajmowałam ale po chwili zasną. Wyszłam z łazienki a na naszym łóżku siedziała JJ. Położyłam Małego do łóżeczka i poszłam do niej. Położyłam się obok. Ta mnie do siebie przytuliła. Po moich policzkach znów popłynęły łzy.
J-Nie płacz.-powiedziała.
G-Ale jak.. Ja nie mam siły.
J-Musisz być silna.
G-Jewel ale ja już nie daje rady. Wcześniej mały chorował a teraz on..
J-Poradzisz sobie. Ja w ciebie wierze a jak będzie trzeba to pomoge.
Poleżałam z nią chwile
G-Zerkniesz na małego ja ide po coś do jedzenia?
J-Oki
Poszłam na dół do kuchni złapał mnie Liam.
G-Ej. Co robisz?
Li-Poczkaj.
G-Co chcesz?
Li-Porozmawiać.
Weszłam do kuchni i wzięłam sok.
G-Co?
Li-Przepraszam cie-pwiedział- Nie chciałem się narzucać.
G-Liam daj mi trochę czasu-powiedziałam niepewnie.
Li-Ile?
G-Nie wiem trochę żebym mogła sobie to przemyśleć.
Do domu wszedł Paul.
P-Hejka dzieciaki.
G-Cześć
Odwróciłam się do niego z wdzięczną miną.
Li-Jeszcze do tego wrócimy.
P-Mam dla was informacje-powiedział  chodźcie do kuchni.
Usiadłam na krześle i czekałam aż się zejdą pozostali.
P- a więc... Dzisiaj o 20.30 macie koncert i planujemy trase koncertową -powiedział.
G-Co?
P-Nie bój nic będzie dobrze. Samolot mamy duży.
G-Kiedy?
P-Od przyszłego miesiąca.
G-O matko-powiedziałam i wstałam. Poszłam do pokoju. Tam leżał Ted i bawił się gryzakiem. Usiadłam przy jego łóżku. Za sobą bardzie wyczułam niż usłyszałam Liama.

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 12

Obudziło mnie ciche gaworzenie. Uśmiechnęłam się na ten widok. Liam leżał obok mnie z Tedym i coś tam z nim rozmawiał. Mały zawzięcie o czymś opowiadał. Podniosłam się troszkę ale Liaś mnie powstrzymał.
Li-Wyspałaś się?-spytał z uśmiechem.
G-No nawet nawet.
Li-cieszę się-powiedział.-Mały chyba jest głodny.
G-Wiem.
Li-skąd?
G-Bo mnie cycki bloą.
Li-Aha.
G-Daj go.
Podał mi dziecko a ja podałam mu pierś. W pewnym momencie odessał się i spojrzał na mnie i zaczął się brechtać. Liam się przysuną i pocałował go w główkę. Zaraz zaczął lecieć mi pokarm.
G-Tedy-powiedziałam i wrócił do jedzenia.
Li- Kiedy się pobierzemy?
G- Nie wiem.
Li-Może w  ten weekend.
G-Nie wiem jak Będę się czuła
Li-Jak chcesz. Im szybciej tym lepiej.
G-Dlaczego?
Li-Bo będę miał cie tylko dla siebie.
G-Liam... Tym już się nie martw masz mnie całą dla siebie
Li-Ale chce mieć cię oznakowaną.
G-Chodzi ci tylko o obrączke?
Li-Mo być możliwe
G-Liam proszę cie.
Li-O co?
G-Daruj sobie
Li_Ale co?
G-Te swoje gierki
Li-Dobrze jak chcesz.
G-Dzięki.-powiedziałam o oddalam mu malca. Temu jednak się ulało i poszło wszystko na koszulke...
Li-fuj.-powiedział.
G-No wiesz takie są uroki przejedzenia.
Li-Ale to jest obrzydliwe.
G-No coś ty sherlocku.
Li-Błe.-powiedział a ja wybuchnęłam śmiechem..
G-Ojej. I co ty zrobiłeś . Obrzydziłeś Tatusia.-powiedziałam a on spojrzał na mnie. Położyłam Go na łóżku a Liam rzucił się na mnie.. Zaczął całować.
Li-kocham cie
G-Tak wiem już to słyszałam.
Li-Mówie poważnie.
G-Wiem ja też.
Li-Nie broń się.
G-Liam Tedy
Li-On nie rozumie jest za mały.
G-Nie Liam nie.
Zepchnęłam go ze mnie. Wzięłam małego do nosidełka i poszłam do łazienki zamykając drzwi na klucz. Liam się dobijał do nich. Zsunęłam się po nich i po moich policzkach  popłynęły łzy
 
 
 
 
 
 

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 11

Położył się na nmie i zaczą całować. zsuną mi koszulke i swoje czyny przeniósł na dekolt. Takim to sposobem był seks. Gdy już było po wszystkim moje maleństwo zaczęło płakać.
Li-Oho głodny jest-powiedział
G-Na to wygląda-odparłam i wzięłam małego na ręce i podałam pierś.
Li-Mogę też?
G-Nie.
Li-Dlaczego?
G-Uwierz mi to jest nie samczne.
Li-Aha ale i tak chce spróbować.
G-Nie nie możesz.
Li-Ale...
G-To jest jedzenie Teda a nie twoje
Li-Ale ty jesteś
G-Przyzwyczajaj się do tego.
Li-nie wiem jak z wami wytrzymam.
G-No dzięki-powiedziałam i ubrałam się i zaczęłam ubierać Teda. Podszedł do mnie i złapał za biodra.-Puść mnie
Li-Nie gniewaj się ja sobi żartowałem
G-Wiesz gówno mnie to obchodzi. Lepiej była jak mnie tu nie było więc ide. Pożegnaj się z małym.
Li-Nie możesz mnie zostaić.
G-A to niby czemu?
Li-powiedziałaś że za mnie wyjdziesz.
G-Słowa mogą byś puste.- po tych słowach wyszła z małym na rękach.
Poszłam do kuchni. Włożyłam go w wózek i zaczęłam kołysać. Patrzył się na mnie.  Co jest?
G-Co jest?
Nagle się skrzywił i zaczął płakać. Wzięłam go na ręce i mocno przytuliłam.
G-Nie płacz-powiedziałam do niego.-
Li-Daj go-powiedział.
G-Nie dotykaj mnie.
Li-Proszę..
Odwróciłam się do niego i podałam mu malca. Od razu się uspokoił. Jak on to robi. Usiadłam na krześle i schowałam twarz w dłoniach. Nagle poczułam na sobie dłonie Teda. Podniosłam głowe a on pogłaskał mnie po policzku.
Li-Nie zostawiaj mnie.-powiedział.-Nie chce już więcej cierpieć.
G-Nie zostawię-powiedziałam mu całując rączke Teda-Ostatnio miałam słaby okres. Mały gorączkował wymiotował po prostu jestem zmęczona.
Li-Idź się połóż odpocznij.
G-Nie poradzisz sobie z nim.
Li-Dam sobie rade idź się połóż
G-Dobra jak coś to mnie obudź
Li-Damy radę nie-powiedział do małego a on się zaśmiał.
Poszłam się położyć i usnęłam. Nie spałam mocno. Po jakichś 2 może 3 godzinach drzwi się otworzyły a do pokoju wszedł nucący Liam Słyszałam jak ugina się materac łóżeczka. Po tym zaś poczułam jak się ugniata obok mnie. Wyzułam jego bliskość. Przysunęłam się i wtuliłam mocno. On objął mnie ramieniem i przykrył kocem.

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 10

-To dobrze-powiedziałam.
-A po za tym nasłuchałem się od Zayna jak mam się zajmować małymi dziećmi
-Niania Malik.
-Coś w ten deseń.
-Okey.
-Zostań moja- nooo nie znowu zaczyna..
-Liam.
-Liam Liam.. Chce w końcu usłuszeć odpowiedź.
-Ale.
-Gabi proszę cie nie trzymaj mnie dłużej w niepewności.
Podeszłam do niego i pocałowałam delikatnie.
-Czyli że...
-Tak Liam-pwoiedziałam a on z radością wpił się w moje usta. Nagle Ted zaczą się śmiać. Spojrzeliśmy na niego i dołączyliśmy ze śmiechem.
-Przestaniesz się kręcić?!!- z za drzwi doszły nas szepty.
-Ale tu jest ni wygodnie-mówi Zayn
-Sam chciałeś podsłuchiwać a teraz marudzisz.
-Chyba mamy widownie-powiedział głośniej.
-Spadamy-syknęła JJ
Zaśmieliśmy się Liam położył małego na łóżko. Podszedł do mnie i wzią na ręce. Zaskoczona głośno wciągnęłam powietrze. Położył mnie na łóżko i zaczą całować.
-Nie chce Ci przeszkadzać ale mały patrzy.
-I co z tego?
-Poczekaj aż zaśnie i wtedy przeniesiemy go do łóżeczka.
-I cała noc tylko nasza-mówi
-Tylko nasza-powtarzam
-On nie jest głodny?
-Możliwe że jest.-Ale dopiero jadł
-Małe dzieci Tak mają. Jedzą co 2-3 godziny.
-Aha
Pobawiliśmy się jeszcze trochę z małym i po zjedzonej kolacji poszliśmy go uspać. Gdy tylko mały usną poczułam ręce Liama na biodrach. Odkręcił mnie w swoją stroneni zaczą całować.Ocho zaczyna się
-Liam proszę.męczona. Proszę Ostatnie dni miałam ciężkie
-Dobra nie będę cie męczyć al. mogę z tobą spać?
-Tak.
Położyliśmy się i usnęliśmy. . Rano z radością otworzyłam oczy.
-Wyjdź za mnie
-Dobrze
-Kocham cie
-Ja ciebie też.
-Wiesz... Chce mieć jeszcze synka.
-I co?
-Mógłbym ci je zrobić.
-Tak?
-Tak. Więc?
-Zastanowie się nad tym.
-Boże jak ja cie mocno kocham.
-Ja ciebie też
-Naprawde
-Tak

Hejka:) Z przykrością stwierdzam że jeśli nie pojawi się tu minimum 4 komentarze to Nie pojawi się następny rozdział

    POZDRAWIAM GABRYNKA:*

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 9

-Musimu gadać o moich cyckach?
-Raczej o pięknych piersiach.
-Liam
-Tak mam na imię.
-A ja myślałam że Zdzisław
-Jak ja Zdzisław to ty Barbara.
-Nie bo Harremu role zabiore.
-A będziesz ze mną?-zrobił smutne oczka
-Znowu zaczynasz?
-Nie udawwaj niedostępnej.
-Zostań ze mną.
-Daruj sobie i zajmijsie małym.
Smutny odwrócił sie do mnie plecami i zaczą bawić sie z małym. Kiedy na mnie nie patzrył Zamknęłam oczy i powstrzymując łzy zaczęlam głęboko oddychać.
-Idę wynieść kubek.
-Dobra.
Zeszłam na dół wstawiłam kubek do zlewu i zaczęłam patzreć prze okno. Nagle ktoś przytulił sie do mnie od tyłu.  Po perfumach poznałam że to Jewel.
-Co ja mam teraz zrobic?-pytam sie jej.
-To co ci podpowiada serce.
-Ale serce mi podpowiada "bądź z nim" a rozum "Odpuść".
-Posłuchaj serca zawsze ma racje.
-Ale to nie było o rozumie?
-Słuchaj młodszych lepiej lepirj na tym wyjdziesz...
-Dzięki.
-Nie smutaj będzie dobrze.
-Mam taką nadzieje
Poszłam do pokoju a tam Liam z małym na rękach. Serce podeszło mi do gardła. "Nie upuść go nie upuść go" mówie sobie w duchu. Ufff nie upuścił go. Liam spojrzał na mnie i posłał mi uśniech.
-Nie upuszcze go-mówi.
-Skąd wiesz co myślę?
-Widze twoją mine i nie bój sie opiekowałem sie ostatnio dzieckiem mojej siostry.
-Upuśćiłeś je?
-Nie.

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 8

Liam poszedł a ja zaczęłam karmić maluszka. Cały czas w mojej głowie kręciły sie słowa Liama "Zostań moja Prosze" I co ja mam robić? Kocham go ale co bdzie jak to wszystko okaże sie fałszem?Durnym kłamstwem?
Mały jadł zachłannie. Gdy sie najadł położyłam go na łóżko. Gdy Laim wszedł do pokoju zapinałam włśnie sprzączke od stnika. Postawił mi kubek z tym śmierdzącym paskudztwem na szawce nocnej i położył obok nas.
-Znalazłeś Jewel.
-Nie było łatwo.
-Jak to?
-Siedziała w kuchni i gadała z Paulem.
-Haha nie wieże. Zrobiła to.
-Ale co?
-Poszła go prosić o koncert chytatywny dla dzieci.
-Ooo jak miło. A kto ma śpiewać?
-Wy przebrani za smerfy lub teletubisie.
Liam zakrył twarz dłonią
-Z kąd ona birze te pomysły.
-Mnie sie ptyasz?
Ted właśnie złapał go za włosy.
-Ałć to boli.
-Jajnie co?
-Ta bardzo.
Chwyciłam jego paluszki i wyciąfnęłam jego włosy. Pochyliłam si nd moim Synkiem a on zaczą głaskać mni po twarzy. Boże kocham go jest taki słodki. Zaczęłam go całowć. Nosek pokiczki czółko..
-Ja też tak chce.
-Nie zasłużyłeś.-powiedziałam z uśniechem i on sam skradł mi całusa.
-Ej ja tak sie nie bawie-mówie
-A ja jak najbardziej.-powiedział i połozył sie wygodnie na łóżku.
-Nie zawygodnie to ci?
-Było by wygodniej gdybyś była obok mnie.
-Tak pomarzyć można.
-Żal.
Powróciłam do całowania maluszka. Ted zaczą sie śmiać.
-Pobaw sie z nim a ja musze wypić herbate.
Liam pochylił sie nad nim i zaczą robiś" akuku". Uśmiechnięta z moich myśli zaczęłam pić o świństwo.
-Co sie tak krzywisz?
-Bo to jest okropne.
-Daj spróbować.
-Lepiej nie.
-Czemu?
-Bo to hrebata na lektacje.
-Na co?
-Prostrym językiem mówiąc na mleko w cyckach.
-Aha
-ta właśni.
-Smacznego.
-Dzieki-mówie z obrzydzeniem.
-Wiesz podobasz ma sie z tym dekoltem.
-Tak wiem. Nosze puki moge.
-Dlaczgo możesz?
-Bo jeszcze mam sie czym pochwalić.
-Zawsze mialaś-powiedział

piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 7

Moje kochane maleństwo spało w foteliku. A wracając do planu... Moim Planem było sprawdzienie na ile procent zależy Liamowi na mnie. Weszłam do domu. Tam Jewel próbowała uspokoić Rose.
-Rose prosze cie-mówi do malca.
-Hej już jstem.
-Gabi ratuj.
-Co jest?
-Płacze i płacze..
-Może zdejmij jej pieluche.
-Ty to masz głowe.
-Haha co ty byś beze mnie zrobiła..
-Wylądowała w psychiatryku.
Poszła zmienić jej pieluche. Ja w tym czasie poszłam z Tedem do siebie. Rozbrałam jego i położyłam na środku łóżka i położyłam obok. Zdjęłam mu body i koszulke. Otworył oczka. Chwyciłam jego rączke.
-Ała moze tak deliktanie.
Dałam mu zabaweczke do rączki. Nie miałam siły byłam wykończona i usnęłam a Ted zaraz ze mną. Po jakimś czasie poczuła że sie ugina materac. Pocałował mnie. Przytuliłam sie mocniej do mojego synka. Przebudziłam sie obok Liama.
-Co ty tu robisz?
-Leże i przyglądam ci sie.
-Po co?
-Już ci powiedziałem że cie kocham.-zamknęłam oczy
-Liam prosze cie.
-Kocham cie. Nie zapomniałem o tobie.
-Jasne. Nawet nie raczyłeś zadzwonić.
-Czyli nie mam u ciebie szans?
-To nie tak.
-Powiedziałaś że sie nie gniewasz.
-Za pocałunek
-A jeśli cie pocałuje jeszcze raz?
-Po co?
-Gabrysia nie bądź niemądra.
-A co ja takiego zrobiłam.
-Nie dasz mi sansu sie wytłumaczyć.
-Nie bo osoba krórą kochalam zostawiła mnie. Powiedziała że była ze mną tylko po to żeby mnie przlecieć.
-I rzywisz do niej uraze?
-Tak
Och dzięki bogu że Ted sie obudził.
-Daj go-powiedział
-Nie
-Nie bądź taka.
-Masz 20 minut.
-Gabrysia?
-Co?
-To jest... eee.... Dziwne... Zostań moja prosze.
-Liam
-prosze
-Pomyśle. Nie zabronie ci spotykanie ci sie z Tedem. Masz do tego prawo
-On chyba jest głodny.
-Daj go. Odź do kuchni do kochni zobacz czy jest Jewel. Jak tak to powiedz żeby zrobiła mi cherobte. Będzie wiedziała o co chodzi.
-Okey.

Rozdział 6

... Obją moje boidra. Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby. Wyprostowałam sie i jego ręce znalazły sie na brzuchu pod piersiami..
-Wiem że to ty... Wiem że cie kocham. Nigdy ni zapomniałem o obie-mówi
-Liam nie.
-Prosze cie ... Moge cie pocałować?
-Liam...-nie dokończylam bo wpił się w moje usta. Niehcętnie odsunęłam sie do niego-Przepraszam-powiedziałam ze Łzami w oczach
-Nie płacz.
-Przepraszam-Wyszłam z pokoju i wpadłam na Paula.
-Gabrysia?-pyta zaniepokojonu Paul
-Musze wyjąć na chwile.
-Dobrze.
Wyszłam za balkon. Zsunęłam sie  po płytkach."Ogarnij sie !! Ogarnij sie" drze sie na mnie moja podświadomość... Zamknłam oczy i oparłam głowe o ściane. po kilku minutach poczulam jak ktoś usiadł ma na kolanach.
-Ciociu?-mówi Ana
-Tak?
-Mama cie woła.
-A po co?
-Nie wiem.
-Zaraz pójde.
Przytuliłam ją do siebie. Posiedziałam z nią chwile.
-To co idziemy-pyta
-Tak.
Poszłam do pokoju i zaczęłam układać im włosy. Gdy przyszedł czas na Liama Usiadł przede mną. Zaczęłam układać jego włosy. Nagle wszyscy gdzieś wyszli.
-Przepraszam-mówi.
-Za co?
-Za to w pokoju.
-Liam żeby było jasne. Nie gniewam sie za to.
-Na pewno?
-Na 100%.
-Kocham cie.
-I musialeś to wszystko popsuć?
-Ale co?
-Gówno.-szybko skończyłam go stylizować i po skończonej pracy wyszłam.
Już miałam wychoszić z Tedem do samochodu gdy Liam docisną mnie do ściany i zaczą całować.
-Zostań ze mną-dyszy mi do ust.
-Ale Liam.
-Nie ma żadnego ale tylko zosta ze mną.
-A jak nie zostane?
-To... to... to będe cie cały czas prosił zebyś została.
-Może być zabawnie.
-Ale co?
-Poczekasz to zobaczysz a teraz idź bo sie spóźnisz na koncert.
Z planem poszłam do samochodu i wsadziłam mojego syna do fotelika i pojechałam do domu.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 5

-Moge posadzić ci ją na kolanach?
-Pewnie.-Z uśmiechem wzią ją na kolana i zaskoczona zobaczyłam że jest bardzo podobna do niego. Zrobiłam jej kanapke. Odkroiłam skórki od chleba i usiadłam przed nią. Zaczęłaj ją karmić. Zaraz do kuchni weszła Kate. Gdy nas zobaczyła zesztywniała. Wiedzialam że coś jest na rzeczy.
-Oj chyba Ted sie obudził. Kate dokńczysz?
-Wiem co kombinujesz.-warcze Kate
-Ja nic.-mówie z miną niewiniątka
-Jesteś jak Jewel.
-Sie wie
-Gabi słonko weż Teda-mówi Paul
-Już ide.
Poszłam i wzięłam go od Liama. Boże co za głodomor znowu jest głodny.
Liam bacznie mnie obserwował. Podałam mu pierś ignorując go.
-Czyje to dziecko?
-Nie ważne.
-Powiedz
-Nie
-Dlaczego?
-Mam swoje powody.
-Czyli?
-Jego ojciec zostawił mnie dla kariery ponad rok temu. Słowem sie nie odzywał.
-Tak myślałem.
Nagle malec otworzył swoje paczadełak i spojrzał na Liama. Chłopa zdziwiony spojrzał na mnie.
-I co sie tak lampisz?
-To mój syn prawda?
-Nie zdaje ci ie.
-Nie,nie zdaje
-Może to i twój syn ale nic ci do tego
-Jak to?
-Tak to.Zostawił mnie dla nich.
-Moge go potrzymać?
-Jak sie najje
Malec spojrzał na mnie
-Nie patrz sie tylko jedz.
Ted zaśmiał sie na co ja ie uśmiechęłam.
-Oj już chyba nie chce jeść.-powiedział  i z uśniechem zabrał mi synka
-Ej
-Nie ejaj mi tu.
-Bo co?
-YYY nie wiem. To w końcu mi powiesz?
-Nie
-Prosze.
Wstałam i zabrałam moje malństwo. Odwróciłam sie do niego tyłem i schyliłam odkładając go do nosidełka. Lim wstał i.....

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział4

Nachyliłam sie chwytając za nadgarstki a Liam przechodząc za mną chwycił mni za biodra. Odrazu sie wyprosowałam i chwyciłam głośno powietrze. Widząc moją reakcje szybko zabrał ręke. Moje  źrenice są jak 5 złoty.
-A ty co robisz oczy jak kot srający na puytni?
-Harry koty nie srają na pustyni-gani go Jewel.
-Ale tak sie mówi.
-Tia chyba w twoich snach. Koniec tematu.
-Zrobiłem coś nie tak?-pyta Liam
-Tak.
-Przpraszam. Wiesz kogoś mi przypominasz.
-Czyżby?
-Nawte mówisz jak ona.
-To zajebiście.
Nagle Rose zaczęła płakać. Za nim Jewl do niej podbiegła Zayn już ją wzią na ręce i uspokajał.
-Skąd ty iesz jak uspokajać dzieci?
-Mam młodsze siostry.
-Już wiem kogo zatrudnić.-mówie
-Dzięki.
-Daj ją-mówi Jewel.
Przekazał ją. Gdy ją przejmowała do domu wszedł Max George.
-Co ty kurwa robisz?!!-wrzeszczy.
-Ja pierdole.. wypchaj sie-wrzeszczy Jewel.
-Czemu on dotyka moje dziecko?
-To nie twoje dziecko tylko moje a jak sobie teraz o niej przypomniałeć to nie moja wina..
-Ale...
-Goń sie leszczu-mówie
-Wypierdalaj do kolegów łachu a nam daj spokój.
-To jeszcze nie koniec.
-Do widzenia-wypierdolił go z domu Zayn.
Poszłam do pokoju zobaczyć do Teda. Tam Liam dawał mu herbatke.
-Co ty robisz?
-Daje mu pić.
-A dlaczego?
-Bo płakał.
-Aha
Powiedziałam i podeszłam do niego. Poglaskałam go po policzku na co on sie uśniechną.
-Strasznie podobny do ciebie.
-Tak ale oczy ma ojca.
Powiedziałam i wyszłam z gabinetu. Po drodze wpadłam na Ane.
-Gdzie idziesz kwiatuszku?
-Szukam mamusi bo głodna jestem.
-Chodź zaraz temu coś zaradzimy.-powiediałam i wzięłam ją na ręce. W kuchni siedział Niall...

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział3

-Oj chyba humorku nie masz.-powedziałam
-A może jest głodny-mówi Paul.
Maluszek zrobił ustka jak by szukał cyca.
-No chyba tak.
-Idź do mojego Gabinetu i go nakarm.
-Dzięki.
Poszłam do gabinetu i podałam mu pierś. Zaraz przyszedł Harry.
-Oj.. Przeprasam-powiedział
-Co sie stało?
-Nic chciałem posiedzieć w ciszy.
-Aha.Siadaj-powiedziałam
Usiadł przedemną i Przyglądał sie jak Ted jje.
-Boże jaki głodomor.
Mały odessał sie i usną.
-przyprowadzisz wózek
-Jasne który?
-Ten granatowy.
-Okey
Wyszedł i po kilku seundach wrócił z wózkiem. Położyłam w nim Teda. Zapięłam stanik i podałam mu smoczek. Przyłożyłam mu pieluche do buzi. Teraz mam ze 2 godziny spokoju.
-Jesteś wykończona-mówi
-No co ty powiesz.
Do nas przyszedł Paul.
-Już?-pyta
-Tak
-Jak chcesz to idź sie połuż na góre.
-Bez przesady.
-Msisz odpocząć.
-Nic mi sie będzie.
-Jak tam chcesz.
Zraz przyszła do nas Ana.
-Ciocia?
-Tak?
-Mama cie woła
-Tak? Już ide.
Wyszlam z nią i zobaczyłam coś dziwnego. Louis i Zayn trzymali Jewelna kolanachi próbowali pomalować.
-Pomożesz?
-śpi?-pytam
-Nie-mówi
-Puść ja do cholery-wrzasnęłam.
-I co zrobiłeś zdenerwowałeś mamuśke-mówi Lou.
-Radze ci ją puścić.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział2

Zostawił mnie dla chłopaków. Terz co raz o nim słysze w telewizjii.Ale mam to gdzieś. Mieszkałam z Jewel i Kate.. Ich wujek jest menagerem tego zespołu. Załatwił mi posade sytlistki i wizażystki. Mój syn jest podobny do mnie alo oczy ma jego. Właśnie sie szykowałam do wyjazdu do ich domu. Tam też mieszkał pan Krouford. Traktuje go jak wlasnego wujka. Wyjechalam z domu jako pierwsza. Pojechałam do nich. Weszłam do domu a tam co zobaczyłam... Chłopaki rzucali w siebie żarciem
-Dobra myślałam że będzie gożej.-mówie pod nosem.
-Ejj oraj-wrzasną do mnie ale przed strzałam z klopsika uchromił mnie uroczy słodziak w blond włosach.
-Ehmm dięki.-mówie.
-Spoko-odpowiada z ciepłym uśmiechem.-A ty to?
-Ah no tak jestem Gabrysia i jstem u was zatrudniona.
-Za chuda to ty nie jsteś.- mówi pasemka.
-Ej daj jej spokój ona dwa misiące temy urodziła.-Mówi paul
-Sory.
-Nic sie nie stało
Gdy do sali wszedł Liam cała sie spiełam.
-Paul.. Kto to?-pyta go.
-Nowa stylistka.
-Aha-Podszedł do mnie-Liam
-Gabrysia.
Zaczą mi sie rzyglądać. Ale mnie nie poznał.Uff
-Kto pierwszy?-pytam
-Ja moge-mów kręcony.
-A może sie przedstaiwcie-rzuca Paul.
-Harry Styles.
-Malik. Zayn Malik.
-Niall Horan.
-Louis Tomlinson
Zaczęłam ich szykować. W połowie Liama weszła Jewel z moim maleństwem,Rose córką Jewel która urodziła miesiąc wcześniej  Kate z córką Aną coma 2 latka.
-Hej-mówi
-Hej-odpowiadam.
-Pmóc?
-No mozesz go dokończyć a ja rozbiore Teda.
-Noo dobra.
Zaraz wszedł Paul. Uśmiechną sie na nasz widok. Zazcęłam go rozbierać. Ted spojrzała na mnie i zaczę sie wiercić na rkach. Położyłam go do wózka i zaczą płakać.

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział1

Od prawie roku spotykam sie z Liamem. Siedzimy u niego w pokoju. W pewnym momencie poczułam dziwne ściskanie w podbrzuszu. Sojrzałam na niego. W jego brązowych oczach widniało pożądnie. W ułamku sekundy doskoczył do mnie i zaczeliśmy sie całować. Zdjęłam mu koszulke przez głowe. Jego ręka błądziła po moim udzie.Pchną mnie na łóżko nie przestając całować rozpina mi guzik w spokniach. Delikatnie lecz stanowczo żsuwa je z moich nóg. Po chwili wszystkie nasze ubrania leżały już w kącie. Wszedł we mnie delikatnie i zaczą sie pruszać coraz szybiej i mocniej. Gdy już doszliśmy do domu weszli jego rodzice.
-O cholera-mówi
-Co?
-Moja matka. Ubieraj sie szybko.
W ekspresowym tępie sie ubraliśmy i do pokoju weszła jego mama.
-Hej co robicie-pyta mierząc go wzrokiem
-Aktualnie siedzimy
-No dobrze to nie przeszkadzam.-powiedziała i opuściła pokuj.
-Co za irytująca kobieta.
-Przestań.
-Co?
-kładź sie spać.
-Ale nie chce.
-Kładź sie spać
Położył sie pod kołdre.
-Wiesz...
-Co?
-Nie wiem czy nasz związek ma jskiś sens.
-Co?!!
-Nie, nie,nie  to mi chodzi.
-A o co?
-Bo jak wyjade..
-Aha czyli to koniec?
-Tak.
-Mam jeszcze jedno ptanie.
-Tak?
-Byłeś ze mnią tylko dlatego żeby mnie przelecieć?
-Szczerze?
-Tak
-Tak tylko po to.
Jesteś jednym wielkim hamem.
-Tak wiem.