czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział-11-

Siedzieliśmy tak trochę i pogadaliśmy. Tą spokojną chwilę przerwał nie kto inny jak Niall.
N-Jest coś do żarcia.- Słysząc jego słowa wybuchliśmy śmiechem.
J-Tak. W lodówce masz sałatkę.
N-Dzięki.
J-A więc chłopaki jest taka sprawa...-urwałam bo wszyscy spoważnieli.- Widzicie musicie szukać nowego ochroniarza.
Lou-Ale jak to?
J-Widzisz Lou twoja mama tak delikatnie się wściekła i pokłócili się o tą pracę. I kazała mojemu ojcu zrezygnować albo wystąpi o rozwód.
Lou-Że co?!
T-Właśnie to.
Lou-No to nie ma o czym mówić. Zapieprzaj do domu.
T-Wyrażaj się.
Lou-Lecisz do niej i mówisz że nie masz pracy. No już
J-Mówiłam że się zgodzą...
T-Dzięki córcia.
J-No idź do niej.
T-No dobra już idę... -powiedział i ruszył do drzwi. Ja pod pretekstem że źle się czuję poszłam na górę. Położyłam się na łóżku i przykryłam kocem. Leżałam tak długo do puki nie przyszedł Harry.
H- Jess?
J-Idź sobie.
H-Co się stało?
J-Nic źle się czuję.
H- W jakim sensie?
J- Daj spokój. Idź sobie do chłopaków.
H-Nie.
J-Proszę cię.
H-Nie-odwrócił mnie do siebie. Spojrzał w moje oczy i wiem co w nich zobaczył. Ból i cierpienie. - Przesadzę jeśli cię pocałuję?
J- Tak
H-To cię pocałuję- Małpa nie dał mi zaprotestować bo wpił się w moje usta.
Ale dałam mu się całować. Raczej nie odmawiam mu pieszczot.
J- Harry już nie.
H- Jessica co się dzieje?
J-Nic-wyszeptałam i wyszarpnęła się z jego objęć. Poszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Podeszłam do zlewu i obmyłam buzię. Zastanawiałam się co ze sobą zrobić. Pod
drzwiami cały czas stał Harry i się dobijał. Zła otworzyłam mu drzwi tak żeby wpadł do środka. Wyszłam z pokoju i poszłam na dół po kosmetyczkę. Wróciłam na górę. Widziałam jak Siedział oparty o wannę z głową w dłoniach. Szybko
podeszłam do niego. Harry płakał. Nieziemski widok. Aż mnie w sercu ścisnęło. Podeszłam do niego i kucnęłam między jego nogami. Nic nie mówiąc przytuliłam go do siebie i tuliłam tak długo aż się nie uspokoił. Znów wszystko zjebałam. Poczułam na plecach jego dłonie. Ulżyło mi kiedy mnie objął ale nie mógł się uspokoić. Kiedy już nie miał siły płakać przeszłam z nim do sypialni i położyłam się z nim. Przez chwilę przyglądał mi się jak małe dziecko ale usnął. Zdjęłam mu koszulkę  i został w czerwonych spodenkach. Pocałowałam go delikatnie i zapaliłam lampkę zasłaniając ciemne rolty. Leżałam i przyglądałam się jemu jak śpi. 
J-Kocham cię i przepraszam. Wybacz mi-powiedziałam a on się poruszył. Zastanawiałam się czy usłyszał co powiedziałam. Położyłam się obok i leżałam.  Koło południa przebudził się. Oparł głowę na łokciu i popatrzył na mnie.
H-Też cię kocham.
J-Czyli jednak to słyszałeś.
H-Tak słyszałem i chyba to ja powinienem prosić o wybaczenie po moim zachowaniu. Przepraszam.
J-Nie masz za co. Zobaczyć jak płaczesz... To było coś nieziemskiego.
H-Bez przesady.
J-No co?
H-Kocham cię. Tak mocno.  Najchętniej nigdy bym cię nie wypuścił z ramion.
J- To nie wypuszczaj. ale ja wrócę z łazienki ok?-Zaśmiał się
H-Dobra leć. chyba że mam ci pomóc
J-Nie poradzę sobie
H-Dobra poczekam.-powiedział i na koniec mnie pocałował.

1 komentarz:

  1. jeju, jeju kobieto! Co rozdział to bardziej rozczulający <333

    My dear Sunshine <333

    Love you honey :*

    OdpowiedzUsuń