środa, 3 lipca 2013

Rozdział-7-

Ja pierdziele co za bałwan. Dobra. Nie to nie. coś musiałam zrobić żeby wyszedł.
J-Lou. Albo wyjdziesz stąd sam na własnych nogach albo wyniosą cię na noszach.
Lou-Jak dasz buzi to wyjdę.
J-Jesteśmy rodzeństwem. Nie mogę.
Lou- Nie jesteśmy.
J-Ale..
Lou-Nie jesteśmy.
J-Jeste...-nie mogłam powiedzieć nic więcej bo mnie pocałował. WoW to było coś.-Musimy iść.
Lou-Jeszcze raz-powiedział.
J-Nie idziemy. Twoja mama ma na 17 do lekarza a ja powiedziałam że o 16.30 będę.
Lou-Eh. Dobra. idziemy.
J-Chodź, chodź.-Zbiegliśmy na dół i poinformowałam że wychodzimy i pobiegliśmy do domu Tomlinson'ów  Louis wszedł a ja się zawahałam.
Lou-No chodź.
J-Już idę.-Weszliśmy do środka i z uśmiechem przywiała nas Jay.
Jay-Dzięki że jesteście.
J-Nie ma sprawy. Gdzie maluchy?
Jay-dzieciaki!
Ltt-Lou.
Lou-Hejka.
Ltt- Co cię skłoniło do przyjścia do nas?
Lou-Ona-wskazał na mnie.
Jay-Ona ma imię.
J-Właśnie.
Lou-No już nie bulwersuj się.
J-Ale zaraz oberwiesz.-zaśmiałam się.
Lou-dzieciaki ratujcie.
Ltt-Chyba cię gnie
J-Lou chodź do mnie.
Lou-Po co?
J-Po gucio. Chodź powiedziałam.
Jay-no dobra ja idę-przytuliła mnie.-Dobrze na niego działasz-wyszeptała.
J-Dzięki. Przeszłam do salonu gdzie siedziały Diasy i Phobe  i Georgia
Lou-Dzieciaki poznajcie Jess.
J-Hej-powiedziałam nieśmiało.
G-Hej.
Lou-to my idziemy do kuchni.
P-Okey.
Lou złapał mnie za rękę i zaciągną do kuchni.
Lou-Siadaj.-powiedział
J-Oho boję się.
Lou-I dobrze.
J-Co chcesz?
Lou-Buzi.
J-Nie.
Lou-Tak. Ostatni raz-powiedział błagalnie. Już miałam wstać i pocałować ale na szczęście do kuchni weszła jedna z bliźniaczek.-Co chcesz mała?-warkną na nią.
J-Louis-krzyknęłam na niego a dziewczynka się rozpłakała-Brawo.-Zwróciłam się do niego- Ej słonko zaczekaj-powiedziałam do małej. Ona tylko pobiegła do pokoju i zamknęła drzwi. Weszłam za nią.-Hej.
P-Idź sobie.
J-Nie płacz.
P-Ale on zawsze na mnie krzyczy-powiedziała i zaczęła szlochać.
J-Nie płacz. -przytuliła się do mnie.-No już zaraz na niego nakrzycze.
P-A zostaniesz?
J-Do wieczora. No już śmigaj na dół.-powiedziałam i opadłam na łóżko.
Zaraz obok mnie pojawił się Lou z 8 miesięcznym dzieckiem.
Lou- śliczna prawda?
J-No.
Około godziny 19.30 do domu wróciła Jay. Dzieciaki się pospały więc była cisza.
 Jay-Wow co tu tak cicho.
Lou-ona ma dar usypiania-powiedział. W sumie ledwo kontaktowałam bo sama usypiałam.- Chodź młoda idziemy do domu.
J-Mhm-wymruczałam pocierając oczy. Szybko wyszliśmy na powietrze które mnie ożywiło.
Lou-Może cię poniosę.
J-Nie sama się przejdę.
Lou- Napewno?
J-Tak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz