N-Ej.. Zaczekaj-wrzasnął za mną.
J-Nie-krzyknęłam gdy zobaczyłam ciało mojej matki na chodniku.
Rzuciłam kamieniem i usiadłam przy niej zakrywając twarz dłońmi.
N-Kuźwa.-powiedział i podszedł do mnie i przytulił.-Nie płacz-powiedział mocno mnie tuląc.
J-Zabierz mnie stąd-powiedziałam.
N-Chodź-pomógł mi wstać i wprowadził w podwórko. Tam kolana się pode mną ugięły. Po moich policzkach wciąż płynęły ciurkiem łzy. Dlaczego ja? Dlaczego to mi się przytrafia.
J-Dlaczego?-wyszlochałam
N-Nie płacz-powiedział.- Pomożemy ci.
J-Ale mi już nic nie pomoże.
N-Pomoże.
J-Nie umiem żyć bez niej. Była dla mnie wsparciem. To na niej mogłam polegać.-wykrzyczałam mu w twarz. Wstałam i pobiegłam do domku. Tam rzuciłam się do łazienki i złapałam za nóż.- Dołączę do ciebie mamuś.-powiedziałam łamliwym głosem i chciałam przejechać po żyłach ale jakimś cudem zobaczyłam mamę. Tak za mgłą
M-Nie rób tego-poprosiła.
J-Mamo-zaczęłam głośno płakać.
M-Poradzisz sobie beze mnie.
J-Kocham cię-wyszeptałam.
M-Będę czuwać nad tobą.-i znikła. Po moich policzkach leciały niezliczone ilości łez. Przeszłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Moja komórka dzwoniła ale miałam do w dup*e. Nie chciałam nikogo słyszeć ani nikogo widzieć. W głowie miałam słowa mamusi. " Nie rób tego... Poradzisz sobie beze mnie.... Będę czuwać nad tobą " Po chwili usłuszałam dobrze znany mi dzwonek.
J-Halo?
B-Słonko...
J-Babciu-wyszlochałam
B-Kochanie bądź silna i ostrożna powiedziała i chyba opuściła telefon.
J-Babciu? Babciu?!!-rozłączyła nam połączenie-Kurwa mać. Poszłam do łazienki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Zaraz obok mnie pojawił się Niall. Nie to nie był Niall coś mi się nie zgadzało.
N-Jess-powiedział.
J-Nie mam siły-powiedziałam
N-Jesteś silna -powiedział -poradzisz sobie. Pomogę ci to przetrwać.
J-Nie. Nie chce cię w to wplątać.
N-Proszę daj sobie pomóc.
J-Niall.
N-Co Niall? Pomogę ci. Czy ci się to podoba czy nie.
J-Dziękuje
N-Wracaj do domu.
J-Nie. Chcę zostać tutaj.
N-Jak chcesz-powiedział i przytulił mnie- Zostanę z tobą
J-Czemu to robisz?
N-Bo chcę.
J-Ale czemu?
N-Nie mogę powiedzieć.
J-Dlaczego?
N-Bo nie. Jak miał na imię twój tato?
J-Marian
N-Aha
J-A co?
N-Nic tak się pytam.
J-Okey. Leżałam bardzo długo. Niespodziewanie zadzwonił telefon. Nie znam numeru.
J-Halo?
H-Em... Hej.
J-Hej
H-Gdzie jesteś?
J-W bezpiecznym miejscu.
H-Ale gdzie.
J-Nie martw się.
H-Kiedy będziesz?
J-Nie wiem kiedy. Ale wrócę.
H-Kiedy?
J-Nie wiem może zaraz wrócę a może wieczorem.
H-Okey. Bądź ostrożna.
J-Będę.-powiedziałam i się rozłączyłam.
N-Co jest? -spytał
J-Martwią się o mnie.
N-I bardzo dobrze.
J-Dlaczego?
N-Dlatego.-powiedział zdjął dobrze dopasowaną maskę. Fuck wiedziałam że coś mi nie pasuje. To był Leo Makataki.
L-I co?
J-Ty gnoju-warknęłam. Podeszłam do niego i uderzyłam go tak mocno że się przewrócił. Z jego nosa poleciała krew. Wybiegłam szybko i pobiegłam do dou. Po moich policzkach płynęły łzy. Nie weszłam do domu tytko za dom do altanki i zasunęłam drzwi. Siedziałam tak sobie i zastanawiałam się czy sobie zasłużyłam Ignorując ból ręki. Nagle drzwi się odsunęły i do środka wszedł Harry.
mmmmmmmmmmmmmmmmm... Jak ja się cieszę, że już jest :*
OdpowiedzUsuńczekam nn ;)
Marzena :*