środa, 25 grudnia 2013

Rozdział-14-

               Dzisiaj ten rozdział chciałam dedykować Misi Jewel i Marzenie. Tak z okazji świąt Bożego Narodzenia. To dla Was kochane. I oczywiście dla wszystkich czytelników. Pozdrawiam Gabrysia :***
                 

Obudziłam się wtulona w Harrego. Powoli podniosłam głowę. Jeszcze spał. Wstałam najdelikatniej jak umiałam i po cichu zaczęłam iść w stronę drzwi. Jednak moja kariera szpiega poszła się tupać jak Ukochany wziął mnie na ręce.
H-Już mi uciekasz?
J-Pić mi się chce.-skłamałam
H-Ojoj. To chodź- Zeszłam z nim na dół i nalałam sobie szklankę soku. Wypiłam z trudem 4 łyki i odstawiłam. -Chodź zmienię i opatrunek.
                                                 *jakiś czas później*
J-Do jasnej cholery!!!-wrzasnęłam na cały dom.- Czy wy przez pięć minut nie umiecie posiedzieć cicho?
H-Kochanie?-zapytał mój mąż- Co jest?
J-Bo się drą cały dzień. A ty gdzie byłeś?
H-W mieście. Kupiłem coś naszej córeczce.
J-Ooo-powiedziałam zdziwiona-Pokaż co tam kupiłeś.
     Zgodnie z moją prośbą chłopak wyciągnął z torby śliczne różowe body i śpioszki. Prześliczne. Takie maleńkie. Po chwili wyjął jeszcze skarpetki i inne ciuszki.
H-Podobają ci się?-zapytał
J-Są śliczne dziękuję.-Głęboko złapałam powietrze. a Harry się przestraszył
H-Co się stało?
J- Ojć.
H-Co się stało-zapytał spanikowany
J-Nie panikuj. Tylko mnie kopnęła.-Widziałam jak z jego twarzy opływa krew- Harry co się stało?- Upadł na podłogę. Jego bezwładne ciało.(podkład) .-Chłopaki-wrzasnęłam. Słyszałam jak zbiegają po schodach
N-Co-zaczął- ooo Co się stało?
J-Nie wiem-powiedziałam. Stał i nagle upadł-powiedziałam zdławionym głosem.
Lou-Mała nie martw się-powiedział podchodząc do mnie.
J-Jak mam się nie martwić?
N-Karetka już jedzie.-Powiedział z maską opanowania. Wstał i przytulił mnie. Z mojego gardła wyrwał się szloch.
           W szpitalu recepcjonistka pokierowała  nas na poczekalnię oddziału na którym leżał Harry. Posadzili mnie na krześle. Siedziałam tak dość długo. Liam przyniósł mi herbatę.
J-Nie chcę.-powiedziałam.
Li-Wypij to.
J-Nie chcę
Li-Pij-powiedział tonem kończącym rozmowę.
   Po chwili z bloku wyszedł lekarz.
L-Pani Styles?-zapytał-Pokiwałam głową.- Zapraszam do gabinetu-powiedział poważnie. Wstałam i poszłam za nim. pod drzwiami zatrzymał się by otworzyć zamek i wpuścił mnie pierwszą do środka. Wskazał mi na krzesło żebym usiadła.- Proszę pani. Pan Styles ma białaczkę. To są wczesne objawy. I dlatego chcemy go zatrzymać.
J-No dobrze. Dziękuję. Czy można się z nim zobaczyć?
L-Tak. Ale za jakieś 10 minut. Dobrze?
J-Tak-pokiwałam głową
        Wyszłam z gabinetu i ruszyłam w stronę wyjścia. Chłopaki nawet nie próbowali mnie zatrzymać widząc moją minę. Wyszłam na zewnątrz. zaczęłam chodzić po parkingu. Dlaczego?-zapytałam Dlaczego on?
Li-Mała w porządku?
J-Wiedziałeś?
Li- O czym?
J-O chorobie?
Li-Jakiej?
J-Nie wiedziałeś-powiedziałam bardziej do siebie niż do niego
Li-Chcesz pogadać?
J-Może później. Możesz mnie zostawić samą?
Li-A nic sobie nie zrobisz?-popatrzyłam na niego wściekła
J-Nie
Liam wszedł do środka a ja posiedziałam chwilkę na dworze i sama też weszłam szpitala. Weszłam na salę  do Mojego męża. Był przytomny. Usiadłam obok niego na krześle.
H-Przepraszam-powiedział.
J-To nie twoja wina-powiedziałam
H-Płakałaś-powiedział- widziałem ja płakałaś na dworze.-powiedział. Złapał mnie za rękę  przyciągnął do siebie. -Obiecaj mi że jeśli odejdę będziesz opowiadać mojej córce o mnie.-powiedział
J-Obiecuję. Ale nie odejdziesz-powiedziałam.
H-Kochanie.
J-Nie odejdziesz-powiedziałam. Mam dawcę
H-Kogo?
J-Nie ważne kogo. Mam. Jej krew pasuję do twojej.
H-Mam nadzieję że to nie ty
J-Nie-powiedziałam.
H-To dobrze. Kocham cię tak bardzo mocno. Powiedział i mnie pocałował.- Nie zostawiaj mnie-poprosił
J-Nie zostawię-powiedziałam całując go w czoło.-Prześpij się-powiedziałam
H-Nie. Ne chcę na razie...

4 komentarze:

  1. Jeju... Mam łzy w oczach. Dziękuję za dedykacje. Piękny i smutny rozdział. Mam nadzieje tylko, że on nie umrze... ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Poryczałam się. Tekst+ten podkład = mój wielki płacz. Rozdział smutny oraz piękny. Nie chcę, zeby umarł. A i dziękuję za dedykację :)

    Pozdrawiam
    Piernicek :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ to dla mnie sama przyjemność. :* Cieszę się że się podobał

    OdpowiedzUsuń