Trzymałam jego rękę kiedy.... Kiedy jego palce drgnęły. Jego powieki się delikatnie uniosły. Spojrzał na mnie powiedział że mnie kocha i kocha naszą córkę i jego zamknęły się na zawsze. Aparatura wydała jeden ciągły dźwięk. Na salę weszli lekarze próbując go reanimować. Ale bezskutecznie. Odsunęłam się o jeszcze cztery kroki i oparłam się o czyjś tors. Ręce delikatnie objęły mój brzuch i wiedziałam już że to Liam.
Nagle w kącie pokoju pokazała się przezroczysta postać Chłopaka leżącego na łóżku. Był uśmiechnięty. Po czym zniknął. Zaraz poczułam pocałunek na brzuchu i jeszcze jeden. Spojrzałam w dół. Wiedziałam że to on. Mój ukochany. Wyszłam na korytarz. Chłopaki patrzyli wyczekująco.
J-Odszedł-powiedziałam to tak spokojnie że sama się zdziwiłam.
Z-Jess... Dobrze się czujesz?
J-Nie ba...-I upadłam na ziemię...Przebudziłam się na szpitalnym łóżku. Chłopaki obok mnie.- Patrzyłam na nich zdziwiona.
Lou-Zemdlałaś pod wpływem emocji.
J- Znowu-powiedziałam
Lou-Co?
J-To uczucie. Liam mam problem.
Li-Jaki.
J-Ja... Boli-syknęłam łapiąc się za brzuch.
Jestem na porodówce. Leżę sobie i czekam z bólem aż się coś zacznie dziać. I zaczęło. Skórcze łapały mnie coraz częściej. Lekarz jakiś młody zaczął coś tam majstrować. W sumie tak nie bolało ale wiele razy wymiotowałam. Tym byłam wykończona. Gdy wyszła główka poinformował mnie o tym. W trakcie zaczęłam się śmiać bo Liam oddychał za mnie za siebie i za chłopaków. Doktorek się za mnie dziwnie spojrzał jak się śmiałam.
J-Liam...
Li-Słucham.
J-Ja sama mogę oddychać nie musisz za mnie nadrabiać.
Li- Jessica-powiedział udając urażonego.
J-Słucham?- Ból się nasilił.-Aaaa!-wydarłam się i lekarz powiedział
L-Mamy ją. i zobaczyłam mojego maluszka. Liam odetchną z ulgą.
Li-W końcu.
J-A co ja mam powiedzieć?-położył głowę w zagłębieniu szyi i ramienia. Pogłaskałam go po głowie i pielęgniarka podała mi ją na pierś. Mała zakwiliła ale zaraz się uspokoiła słysząc bicie mojego serca.
Wieczorem ok 18 przyszli chłopcy mnie odwiedzić. Posiedzieli trochę ale tylko chwilę bo zaraz usnęłam. Byłam zmęczona a to dopiero początek.
*cztery lata później*
A-Mamusiu?
J-Tak?
A-A gdzie jest tatuś?
J-Ana kochaniu posłuchaj-schyliłam się po dziewczynkę i posadziłam na blacie.- Twój tatuś nie żyje. Umarł. Był chory. A teraz twoim tatusiem jest Liam.
A-Tatuś.
J-Tak. Tatuś- Liam właśnie wszedł do kuchni.
Li- Co tatuś
A-Tatuś wiedziałeś że mój tata umarł?- Spojrzał na mnie. skinęłam głową dając do zrozumienia że powiedziałam jej wszystko
Li-Tak. A dzień później urodziłaś się ty.
A- tatusiu?
Li-Tak?
A- A ja chcę siostrzyczkę.
Li-Masz braciszka-powiedział. Wziął małą w ramiona.
A-Kocham cię tato-powiedziała.
Li-Ja ciebie też skarbie.-pocałował ją w czółko.
A-Mamusiu a mogę dotknąć dzidzi?
J-Idź. Tatuś cię umyje i zaraz pójdziemy
A-Dobrze.
Nasz synek ma już roczek. Właśnie usnął. Ma na imię Nickolas. Jest mi dobrze z Liamem i chłopakami przy boku. Tamci wyszli już do siebie. Mieszkają na tym samym podwórku ale w swoim domku. Wszystkie posiłki jadamy razem. Jest nam tak dobrze. Usiadłam przy stole i oparłam głowę o łokieć i siedziałam. Czekałam na ukochanego. Zayn napisał czy mogą dzisiaj spać u nas odpisałam że mogą. Czekałam na Mojego męża. Gdy już zszedł siedzieliśmy na kanapie i tak usnęliśmy. W nocy z nieznanej przyczyny wybuchł pożar i zaginęliśmy wszyscy.....
... Zerwałam się w środku nocy a Liam ze mną. Tulił mnie aż nie przestałam się trząść. Kołysał mnie rytmicznie w prawo... lewo... prawo... lewo... Nad ranem obudził mnie Nick gdy przyszedł do nas i wdrapał się na łózko. Przytulił się do mojej piersi. Wyjął smoczek przyssał się. Pomemłał, pomemłał i usnął. Kocham ich wszystkich. Zaraz Liam się przebudził. Rozbawiony patrzył na Nicka i na mnie. Pocałował mnie z uśmiechem. I od tego zaczyna się mój dzień. Kolejny pełen wrażeń.
Tym rozdziałem kończę już tego bloga i z niechęcią informuję że muszę zawiesić działalność na tym blogu do puki czegoś nie wymyślę. Dziękuję Wam za czytanie i komentowanie. Mam nadzieję że dużo czasu mi to nie zajmie a teraz zapraszam na http://fuck-genius.blogspot.com/. Pozdrawiam Gabrysia.
Nagle w kącie pokoju pokazała się przezroczysta postać Chłopaka leżącego na łóżku. Był uśmiechnięty. Po czym zniknął. Zaraz poczułam pocałunek na brzuchu i jeszcze jeden. Spojrzałam w dół. Wiedziałam że to on. Mój ukochany. Wyszłam na korytarz. Chłopaki patrzyli wyczekująco.
J-Odszedł-powiedziałam to tak spokojnie że sama się zdziwiłam.
Z-Jess... Dobrze się czujesz?
J-Nie ba...-I upadłam na ziemię...Przebudziłam się na szpitalnym łóżku. Chłopaki obok mnie.- Patrzyłam na nich zdziwiona.
Lou-Zemdlałaś pod wpływem emocji.
J- Znowu-powiedziałam
Lou-Co?
J-To uczucie. Liam mam problem.
Li-Jaki.
J-Ja... Boli-syknęłam łapiąc się za brzuch.
Jestem na porodówce. Leżę sobie i czekam z bólem aż się coś zacznie dziać. I zaczęło. Skórcze łapały mnie coraz częściej. Lekarz jakiś młody zaczął coś tam majstrować. W sumie tak nie bolało ale wiele razy wymiotowałam. Tym byłam wykończona. Gdy wyszła główka poinformował mnie o tym. W trakcie zaczęłam się śmiać bo Liam oddychał za mnie za siebie i za chłopaków. Doktorek się za mnie dziwnie spojrzał jak się śmiałam.

Li-Słucham.
J-Ja sama mogę oddychać nie musisz za mnie nadrabiać.
Li- Jessica-powiedział udając urażonego.
J-Słucham?- Ból się nasilił.-Aaaa!-wydarłam się i lekarz powiedział
L-Mamy ją. i zobaczyłam mojego maluszka. Liam odetchną z ulgą.
Li-W końcu.
J-A co ja mam powiedzieć?-położył głowę w zagłębieniu szyi i ramienia. Pogłaskałam go po głowie i pielęgniarka podała mi ją na pierś. Mała zakwiliła ale zaraz się uspokoiła słysząc bicie mojego serca.
Wieczorem ok 18 przyszli chłopcy mnie odwiedzić. Posiedzieli trochę ale tylko chwilę bo zaraz usnęłam. Byłam zmęczona a to dopiero początek.
*cztery lata później*
A-Mamusiu?
J-Tak?
A-A gdzie jest tatuś?
J-Ana kochaniu posłuchaj-schyliłam się po dziewczynkę i posadziłam na blacie.- Twój tatuś nie żyje. Umarł. Był chory. A teraz twoim tatusiem jest Liam.
A-Tatuś.
J-Tak. Tatuś- Liam właśnie wszedł do kuchni.
Li- Co tatuś
A-Tatuś wiedziałeś że mój tata umarł?- Spojrzał na mnie. skinęłam głową dając do zrozumienia że powiedziałam jej wszystko
Li-Tak. A dzień później urodziłaś się ty.
A- tatusiu?
Li-Tak?
A- A ja chcę siostrzyczkę.
Li-Masz braciszka-powiedział. Wziął małą w ramiona.
A-Kocham cię tato-powiedziała.
Li-Ja ciebie też skarbie.-pocałował ją w czółko.
A-Mamusiu a mogę dotknąć dzidzi?
J-Idź. Tatuś cię umyje i zaraz pójdziemy
A-Dobrze.
Nasz synek ma już roczek. Właśnie usnął. Ma na imię Nickolas. Jest mi dobrze z Liamem i chłopakami przy boku. Tamci wyszli już do siebie. Mieszkają na tym samym podwórku ale w swoim domku. Wszystkie posiłki jadamy razem. Jest nam tak dobrze. Usiadłam przy stole i oparłam głowę o łokieć i siedziałam. Czekałam na ukochanego. Zayn napisał czy mogą dzisiaj spać u nas odpisałam że mogą. Czekałam na Mojego męża. Gdy już zszedł siedzieliśmy na kanapie i tak usnęliśmy. W nocy z nieznanej przyczyny wybuchł pożar i zaginęliśmy wszyscy.....
... Zerwałam się w środku nocy a Liam ze mną. Tulił mnie aż nie przestałam się trząść. Kołysał mnie rytmicznie w prawo... lewo... prawo... lewo... Nad ranem obudził mnie Nick gdy przyszedł do nas i wdrapał się na łózko. Przytulił się do mojej piersi. Wyjął smoczek przyssał się. Pomemłał, pomemłał i usnął. Kocham ich wszystkich. Zaraz Liam się przebudził. Rozbawiony patrzył na Nicka i na mnie. Pocałował mnie z uśmiechem. I od tego zaczyna się mój dzień. Kolejny pełen wrażeń.
Tym rozdziałem kończę już tego bloga i z niechęcią informuję że muszę zawiesić działalność na tym blogu do puki czegoś nie wymyślę. Dziękuję Wam za czytanie i komentowanie. Mam nadzieję że dużo czasu mi to nie zajmie a teraz zapraszam na http://fuck-genius.blogspot.com/. Pozdrawiam Gabrysia.
O żesz cię kurwa ja pierdole mać ;( Dlaczego on umarł i ja prawie umarłam z tym pożarem i słodka Ana i Nick i ojej znów mamroczę ;( Będę tęsknić
OdpowiedzUsuńAle ty masz dobry dobór słów. :D hahaha... Ja też będę tęsknić za tym opowiadankiem.
OdpowiedzUsuń