środa, 26 lutego 2014

{4} Nie, wcale tak nie myślę

Na jej słowa chłopaki zareagowali śmiechem. Nie wiedziałam z kogo się śmieją. Jeden z chłopaków bacznie mi się przyglądał. Zaczęłam się zastanawiać co by się działo kiedy windę odblokowali za jakieś cztery godziny. Oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy. Miałam na nogach sandałki więc śmiało je zdjęłam i oparłam nogi o chłodne dno windy. Kiedy nastałam krępująca cisza otworzyłam oczy żeby zobaczyć co się dzieje. Jak się okazało Elizabeth zrobiła sobie drzemkę ze swoim kolegą. Zostaliśmy "sami". Uśmiechnął się do nie łagodnie.
-Może zacznijmy od początku?-zaproponował patrząc mi w oczy. Nie wiedziałam do powiedzieć więc tylko skinęłam głową- Jestem James-wyciągnął dłoń a ja nieśmiało ją ujęłam- Ale da ciebie J.P, a ty jak się nazywasz?
-Victoria.-powiedziałam prawie że szeptem. Musiałam odchrząknąć żeby powiedzieć cokolwiek głośniej
-Nie bądź taka nieśmiała. Wiem że da się z tobą porozmawiać.
-To jednak nie wiesz.-powiedziałam nieco głośniej.
- Ale z nią-wskazał ręką na Beth- potrafisz.
-Ale z nią znam się już jedenaście lat. -powiedziałam odwracając wzrok.
-O ,o - powiedział zdziwiony.-powiesz mi coś?-poprosił mnie delikatnie.
-To zależy co chcesz wiedzieć-powiedziałam patrząc na śpiącą parę. Zastanawiałam się czynie zrobić im zdjęcia. Ale jednak się powstrzymałam.
-Celowo wpadłaś na mnie z zapiekanką w szkole. -Uśmiechnął się na to wspomnienie. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-Myślisz że celowo na ciebie wyrzuciłam tą zapiekankę?-byłam już zirytowana. Jeśli on myśli że to jest zabawne to się grubo myli.
-Nie złość się na mnie, nie chciałem cię drażnić.-wyznał szczerze. Nie mając już co ze sobą zrobić zaczęłam bawić się pierścionkiem na palcu, jak mi się znudziło, paznokcie sobie oglądałam. Kiedy już nie wiedziałam co ze sobą zrobić zaczęły mi drżeć dłonie, później cała zaczęłam drżeć z zimna. James to zauważył.
-Zimno ci?-zapytał z troską. Nie powiedziałam pokiwałam tylko głową. Brunet niespodziewanie złamał mnie za łydki i przyciągnął do siebie. Z plecaka wyjął koc, nie powiem, zdziwiłam się- Miałem dzisiaj jechać z Mattiasem nad  jezioro.-wyjaśnił. Acha i już wszystko jasne.- Wpadłem tylko na chwilę oddać pracę profesorowi i miałem jechać ale jak widać utknąłem tutaj.-wskazał ręką na windę, po czym uśmiechnął się.- Ale ma to też swoje zalety.-Przytulił mnie do siebie, opatulając lepiej kocem, przełożył moje nogi nad swoje.
-Dziękuję-powiedziałam. Nie wiedziałam co powiedzieć więcej więc położyłam ręce pod kocem, wcisnęłam sobie między uda i przypadkowo musnęłam jego krocze. Uśmiechnął się, ale zaraz przyjął maskę naturalnej twarzy.
-I teraz sobie myślisz że jestem walnięta i nie umiem się zachować-powiedziałam zamykając oczy odganiając sobie łzy, które cisnęły mi si do oczu.
-Nie, wcale tak nie myślę. Uważam że jesteś słodka, miła, tak bardzo nieśmiała, co działa na mnie tak podniecająco, taka delikatna i pełna entuzjazmu....-urwał, podniosłam wzrok i nasze spojrzenia sią spotkały. Zdawałam sobie sprawę że chce mnie pocałować, ale dzięki Bogu ruszyła winda. Wstałam na nogi, założyłam buty i wyplątałam się z koca.  Zielone oczy patrzyły się na mnie. Zdjął z siebie bluzę i podał mi ją- Weź ją-powiedział-Tobie przyda się bardziej niż mnie, a po za tym w samochodzie mam jeszcze jedną- oznajmił i zaczął składać koć, nie bardzo mu to szło więc mu pomogłam.
-Proszę-podałam mu już złożony w kostkę - I dziękuję za bluzę.
Beth się właśnie obudziła i Mattias też. Wstali żeby się rozprostować, kiedy drzwi windy się otworzyły a w nich stał profesor. Odetchnął z ulgą gdy nas zobaczył.
-Udało się-powiedział.- Nic wam nie jest?-Zapytał  z troską w głosie.
-Nam to raczej nie ale nie jestem pewien co do Victorii.-wyznał- trochę przemarzła w tej windzie. Ja bym ją wysłał do domu i nie włączał w akademię.
-Masz rację- przyznał mu rację staruszek- Idź do domu, dziecko a ty masz się nią zając-nakazał mężczyzna Jamesowi i Beth.- A ty- wskazał na Mattiasa ale nie dane mu było dokończyć bo dziewczyna się wcięła
-A on zajmie się mną-powiedziała z udawaną chrypą
-Tak-przyznał zbity z tropu nauczyciel.-Tak chyba będzie najlepiej.-zakończył staruszek.
-Ale mi nic nie jest-zaprotestowałam nosz co za idiota... Ja nie wiem jakim można być głupkiem żeby tak daleko się posunąć...

Czasami los szykuje nam słodką zemstę. A może jeśli się spojrzy z innej strony na świat wydaje się zupełnie inny. Wszystko ma znaczenie. Jeśli los szykuje ci tą szansę nie zmarnuj jej. Drugiej już możesz takiej nie dostać.
Click.....
Wyślij....

1 komentarz:

  1. "Ale ma to też swoje zalety.-Przytulił mnie do siebie, opatulając lepiej kocem, przełożył moje nogi nad swoje."
    Kocham ten rozdział i jeszcze "A on zajmie się mną-powiedziała z udawaną chrypą"
    Boskie.

    OdpowiedzUsuń