czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział-6-

...i Spadłam z krzesła.
C-Emily-Krzyknęła ze śmiechem ciocia
J- Przepraszam.
C-Kto to?
J-Żona Ojca
C- Odbierz.
J-Halo?
Jay-Dzień dobry. Z tej strony Johannah
J-Dzień dobry.
Jay -posłuchaj mam sprawę.
J-Tak?
Jay-Bo wiem że Mat ma dużo pracy a mi nie kto z dziećmi posiedzieć a jeszcze siostra mi przywiozła 7 miesięczne maleństwo. Przyszła byś mi pomóc?
J-Dobrze. a Lou?
Jay-on nie chce to tego przyłożyć ręki. A teoryrcznie nie jesteście rodzeństwem.
J- Ok. o której mam być.?
Jay- Ja jestem cały czas ale na17 mam lekarza.
J-Dobra będę ok 16.30 a z Lou ja sobie pogadam.
Jay-Dzięki kochana życie mi ratujesz
J-Nie ma za co.-Rozłączyłyśmy się.
C-Co jest?
J-Idę dzisiaj do dzieciaków.
C-Mmm opowiadaj.
J-Nie wiem jakich. Są to dzieci Mata.
C-Emily... Posłuchaj. Twój ojciec bardzo długo cię szukał. Wiele razy był u mnie i błagał mnie żebym mu powiedziała.
J-Nie zrobiłaś tego.
C-Nie, nie zrobiłam.
J-To jak mnie znalazł?
C-Nie wiem jak cię znalazł
J- Ale wiedział jak mnie namierzyć.
C-On ma twoje zdjęcie w portfelu twoje i mamy.
J-Ale po co?
C-Wiesz dlaczego oni się rozeszli?
J-Nie.
C-Bo Mat miał dużo pracy. Po nocach siedział z tymi dzieciakami. A jak tylko miał chwilę potajemnie spotykał się z Mamą.
J-Ale.... A ja? mną to się nie przejmował.
C-Przejmował.
J-Al. tego nie okazywał. Przepraszam muszę iść.- powiedziałam i wybiegłam z jej domu. Spacerkiem szłam w kierunku mojego. Przed drzwiami zatrzymałam się czy wejść. Jednak ktoś mnie wyręczył i zrobił to za mnie. Wciągną mnie go środka mocno przytulając. To był Niall. Wtuliłam się w niego. Jeszcze w oczy rzuciła i się zaskoczona twarz Harrego.  Mówiąc szczerze szkoda mi go było. Ale... Nie mogę.
T-Dobra starczy tych czułości.- To ja na złość Jeszcze bardziej wtuliłam się w niego.
N-Daj jej chwilę niech się uspokoi.
J-Dzięki- wyszeptałam tak żeby tylko on mógł usłyszeć. Trochę uspokojona odsunęłam się od niego.- Ty-Wskazałam na Lou.- Idziesz ze mną. Mamy sobie do pogadania.
T-Co jej zrobiłeś?
Lou-Nic właśnie.
J-Do mojego pokoju. Ale już.-Posłusznie poszedł na górę a ja na nim.- Ty-Wskazałam na ojca.-Pilnuj żeby nie podsłuchiwali.
T-Okey.
Poszłam za nim na górę. Weszłam do pokoju. Siedział przestraszony.
J-Nie bój się nic ci nie zrobie.
Lou-Co zrobiłem?
J- Czemu masz w dupie swoje rodzeństwo?
Lou-Nie mam w dupie tylko nie chce ich niańczyć.
J-To masz pecha bo dzisiaj idziesz ze mną niańczyć.
Lou-Nie rób mi tego.
J-Za późno.
Lou-W sumie to cię cieszę bo tam będziesz.
J-Lou...
Lou-Nic nie mów.-Wstał do mnie i podszedł do mnie i złapał za biodra.
J-Nie.
Lou-Ale ja chce się przytulić
J-Lou
Lou-No prooooosze
J-Dobra ale tylko chwilę-Powiedziałam a on wtulił się we mnie.-Już starczy-powiedziałam odsuwając się od niego. Otworzyłam drzwi i pokazałam że może iść. Ale on stał w miejsc i nie raczył się uszyć.

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział-5-

Na miejscu wszyscy witali mnie z uśmiechem i radośnie. Nakręciliśmy ten film. Otrzymałam zapłatę i teraz czekałam na premierę filmu. Po pracy poszłam do klubu. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to była piątka oszołomów. Jak najszybciej poszłam do jakiejś loży. Zadowolona zamówiłam sobie drinka. Po wypiciu jego poszłam na parkiet. Z zachwytem patrzyłam na ich miny przy mich odważnych ruchach. W pewnym momencie ktoś objął mnie od tyłu i przyłączył się do tańca. Jednak gdy jego dłonie z bioder przeszły trochę niżej błyskawicznie odsunęłam się od niego i poszłam do wyjścia odebrać torebkę i wyszłam z klubu. Wsiadłam w samochód i pojechałam do domu. Weszłam do środka od razu zamykając drzwi na klucz. Powolnym krokiem poszłam do kuchni gdzie zrobiłam sobie kolację. Po wykonanej czynności poszłam na górę do łazienki gdzie się umyłam. Zadowolona poszłam jeszcze na dół pooglądać telewizję. Ni nasiedziałam się długo bo zadzwonił dzwonek. Po cichu poszłam zobaczyć kto to przyszedł o tej porze. Wyjrzałam przez wizjer. Nie znam gościa ale otworze. Może coś ważnego się stało.
J- Słucham-powiedziałam po otwarciu drzwi.
T-Hej córeczko-powiedział
J-Córeczko?- Zapytałam zdezorientowana
T-No tak. Nie poznajesz mnie?
J-No  jakoś nie koniecznie.
T- Wiem co się stało z twoją mamą. Przyleciałem ci pomóc.
J-Nie chce litości.
T-Chcę ci pomóc. Od jakiegoś czasu mieszkam z chłopakami z naprzeciwka.
J-Że co powiedziałeś?
T-No że mieszkam tam-wskazał na dom właśnie ich.
J-A ale jek to?
T-Jestem ich ochroniarzem
J-Tak miło.
T-Mogę wejść?
J-Tak pewnie. Proszę.
T-No nieźle się tu urządziłaś.
J-Dzięki. Ale zamierzam to sprzedać. Poszukam sobie czegoś mniejszego.
T-Zaraz ,zaraz słonko a może wprowadzę się do ciebie. Nie będziesz miała całych opłat na głowie.
J-Nie wiem czy to dobry pomysł.
T-Zgódź się.
J-Ale... a oni?
T-To jest moje praca. o wyznaczonej godzinie idę i o wyznaczonej wracam.
J-Nie wiem zastanowię się. A po za tym i tak się pewnie nie będziemy widywać.
T-Co?  Czemu?-Zapytał smutno
J-Bo ja pracuję
T-Aha. A wieczorami?
J- Nie wiem zazwyczaj wychodzę do klubu
T- A nie posiedziałabyś z ojcem czasem
J-No nie wiem nie wiem.-Zaśmiałam się.
T-Oho zaczynają wydzwaniać.
J-Daj odbiorę.
T-To Zayn najbardziej pyskaty.
J-Ooo daj mi go.-Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
Z-Gdzie tu kurwa jesteś? Masz 5 minut żeby tu się kurwa pojawić.
J-Ej hola... Zastanów się z kim rozmawiasz...
Z-Ups sorry. Pewnie pomyliłam numer.
J-Raczej nie. Tata się źle czuje i zostaje po drugiej stronie ulicy.
Z-Że jak?
J-Jeszcze raz podniesiesz na mnie głos i w ryj dostaniesz. I nie będzie pomiłuj.
Z-Sorry. Gdzie dokładnie jest Mateo?
J-Jak staniesz w oknie to zobaczysz. A teraz nara ci leszczu.
Z-Papa-powiedział spokojnie.
J-Tata kładź się już bo oni tu idą. Udawaj że się źle czujesz.
T-Już się robi.-Położył się na kanapie a ja przykryłam go kocem usiadłam obok niego. Ale on chyba rzeczywiście będzie chory bo jest rozpalony.-Masz coś od przeziębienia?
J-Tak leż zaraz ci przyniosę.-Poszłam do kuchni po leki i wodę a gdy wróciłam zobaczyłam że tata śpi. Uśmiechnęłam się na ten widok.  Zaraz do domu wyszli chłopcy. Pogłaskałam go po policzku i wstałam do nich.
Z-Jeszcze raz przepraszam.
J-Nic się nie stało. Co chcecie.
Lou-Gdzie mój ojczym?
J-Co proszę?
Lou-No Mateo to mój ojczym.
J-Kurwa mać. Powiedziałam. Nagle ojciec otworzył oczy i zmroził mnie wzrokiem
T-Młoda...
J-Sorry. Dlaczego mi nie powiedziałeś?
T-Że mam żonę i 4 dzieci?
J-Ja pierdziele zajebiście-wysyczałam i chciałam wyjść na dwór zapalić ale Lou mnie zatrzymał-Puść mnie-warknęłam na niego.
Lou-Gdzie idziesz?
J-Daleko i tam gdzie nie na ciebie.
Lou-No ej.
J-Zostaw mnie-wrzasnęłam i uderzyłam go z połowy mojej siły w klatkę piersiową i odleciał na bok. Wybiegłam z domu. Pobiegłam do domu Cioci.
C-Hej misiek.
J-Hej ciocia mogę?
C-Tak. Pewnie wchodź co się stało?
J-Ojciec
C-Znalazłaś go?
J-Na odwrót.
C-To chyba dobrze.
J-Może i tak
Naszą rozmowę przerwał dzwonek telefony. Spojrzałam na wyświetlacz i.....
----------------------------------------------------------------------------------------

Proszę o jakieś podsunięcie pomysłu bo mi się skończyły... Pozdrawiam Gabrynka:*

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział-4-

H-Słonko-powiedział siadając obok mnie.
J-Idź sobie-powiedziałam.
H-Nie. Gdzie byłaś martiłem się...
J-Idź sobie.
H-Nie nie zostawię cię tu samej.
J-Proszę-wyszlochałam mu w koszulkę.
H-Jej. Przemarzłaś.-wciągną mnie sobie na kolana.
J-Dlaczego to robisz?
H-Mam swoje powody...
J-Dlaczego?
H-Jess...
J-Proszę...-wyszeptałam.
H-Jessica... Nie mogę ci powiedzić bo boje się twojej reakcji.
J -Nic ci nie zrobie. Mów...
H-Ale...
J-Mów-prawie krzyczałam.
H-Boo. Jak to powiedzieć.
J-Noo
H-Bo ja się chyba zakochałem
J-To źle?
H-W tobie?
J-O nie...
H-Właśnie takiej reakcji się bałem
J-Ale... Ja nie mogę.-powiedziałam.
H-Nie zmuszam. Sama chciałaś to wiedzieć.
J-No tak ale... Przepraszam.-Powiedziałam i wstałam chcąc wyjść ale złapał mnie za ręke
H-Jess.
J-Co?
H-Przepraszam.
J-Nic się nie stało.-W moich oczach widniały łzy.
H-Nie płacz proszę...
J-Ale... Ty nic nie rozumiesz.
H-Co się stało wytłumacz mi
J-Nie mogę nie dam rady
H-Dlaczego?
J-Nie mogę. Nie chce o tym mówić. Chce to zapomnieć.
H-Jess... Nie odtrącaj mnie... Proszę...
J-Nie mogę. Możecie iść chce pobyć sama. A przynajmniej przez jakiś czas.
H-Nie zrób nic głupiego.-Poprosił i wyszedł. Poszłam za nim. Oni wyszli. Jak się okazało mieszkali na przeciwko i widzieli co robię...Zeszłam na dól i siadłam w salonie włączając telewizor. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Niepewnie poszłam je otworzyć.
M-Hej.
J-Co ty tu robisz?
M-Przyszedłem cię przeprosić.
J-Wchodź.
Poszłam z nim do kuchni.
M-Proszę wróć. Bez ciebie nie damy rady
J-Pod kilkoma warunkami
M-Słucham.
J-Po 1 nie będziesz się tak rządził. Po 2 nie wpyszczasz nikogo z po za kadru. Po 3 podwyżka.
M-Okey. Ile?
J-30,000 za film cały.
M-Okey. Co do kadru nie ma problemu a nad zachowaniem będę pracował. Umowa?
J-Umowa..
M-Możemy jechać od razu?
J-Tak tylko wezmę coś do picia.
M-Tam mamy pełne wyposarzenie dla ciebie.
J-Okey. Tylko się przebiorę.
M-Okey. Poczekam w samochodzie.
J-Dobrze kluczyki masz w szufladzie.
M-Ok.
Pobiegłam na górę i ubrałam się w to i zbiegłam zamykając drzwi na klucz.

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 3-

N-Ej.. Zaczekaj-wrzasnął za mną.
J-Nie-krzyknęłam gdy zobaczyłam ciało mojej matki na chodniku.
Rzuciłam kamieniem i usiadłam przy niej zakrywając twarz dłońmi.
N-Kuźwa.-powiedział i podszedł do mnie i przytulił.-Nie płacz-powiedział mocno mnie tuląc.
J-Zabierz mnie stąd-powiedziałam.
N-Chodź-pomógł mi wstać i wprowadził w podwórko. Tam kolana się pode mną ugięły. Po moich policzkach wciąż płynęły ciurkiem łzy. Dlaczego ja? Dlaczego to mi się przytrafia.
J-Dlaczego?-wyszlochałam
N-Nie płacz-powiedział.- Pomożemy ci.
J-Ale mi już nic nie pomoże.
N-Pomoże.
J-Nie umiem żyć bez niej. Była dla mnie wsparciem. To na niej mogłam polegać.-wykrzyczałam mu w twarz. Wstałam i pobiegłam do domku. Tam rzuciłam się do łazienki i złapałam za nóż.- Dołączę do ciebie mamuś.-powiedziałam łamliwym głosem i chciałam przejechać po żyłach ale jakimś cudem zobaczyłam mamę. Tak za mgłą
M-Nie rób tego-poprosiła.
J-Mamo-zaczęłam głośno płakać.
M-Poradzisz sobie beze mnie.
J-Kocham cię-wyszeptałam.
M-Będę czuwać nad tobą.-i znikła. Po moich policzkach leciały niezliczone ilości łez. Przeszłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Moja komórka dzwoniła ale miałam do w dup*e. Nie chciałam nikogo słyszeć ani nikogo widzieć. W głowie miałam słowa mamusi. " Nie rób tego... Poradzisz sobie beze mnie.... Będę czuwać nad tobą " Po chwili usłuszałam dobrze znany mi dzwonek.
J-Halo?
B-Słonko...
J-Babciu-wyszlochałam
B-Kochanie bądź silna i ostrożna powiedziała i chyba opuściła telefon.
J-Babciu? Babciu?!!-rozłączyła nam połączenie-Kurwa mać. Poszłam do łazienki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Zaraz obok mnie pojawił się Niall. Nie to nie był Niall coś mi się nie zgadzało.
N-Jess-powiedział.
J-Nie mam siły-powiedziałam
N-Jesteś silna -powiedział -poradzisz sobie. Pomogę ci to przetrwać.
J-Nie. Nie chce cię w to wplątać.
N-Proszę daj sobie pomóc.
J-Niall.
N-Co Niall? Pomogę ci. Czy ci się to podoba czy nie.
J-Dziękuje
N-Wracaj do domu.
J-Nie. Chcę zostać tutaj.
N-Jak chcesz-powiedział i przytulił mnie- Zostanę z tobą
J-Czemu to robisz?
N-Bo chcę.
J-Ale czemu?
N-Nie mogę powiedzieć.
J-Dlaczego?
N-Bo nie. Jak miał na imię twój tato?
J-Marian
N-Aha
J-A co?
N-Nic tak się pytam.
J-Okey. Leżałam bardzo długo. Niespodziewanie zadzwonił telefon. Nie znam numeru.
J-Halo?
H-Em... Hej.
J-Hej
H-Gdzie jesteś?
J-W bezpiecznym miejscu.
H-Ale gdzie.
J-Nie martw się.
H-Kiedy będziesz?
J-Nie wiem kiedy. Ale wrócę.
H-Kiedy?
J-Nie wiem może zaraz wrócę a może wieczorem.
H-Okey. Bądź ostrożna.
J-Będę.-powiedziałam i się rozłączyłam.
N-Co jest? -spytał
J-Martwią się o mnie.
N-I bardzo dobrze.
J-Dlaczego?
N-Dlatego.-powiedział zdjął dobrze dopasowaną maskę. Fuck wiedziałam że coś mi nie pasuje. To był Leo Makataki.
L-I co?
J-Ty gnoju-warknęłam. Podeszłam do niego i uderzyłam go tak mocno że się przewrócił. Z jego nosa poleciała krew. Wybiegłam szybko i pobiegłam do dou. Po moich policzkach płynęły łzy. Nie weszłam do domu tytko za dom do altanki i zasunęłam drzwi. Siedziałam tak sobie i zastanawiałam się czy sobie zasłużyłam Ignorując ból ręki. Nagle drzwi się odsunęły i do środka wszedł Harry.

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 2-

Poleżałam chwilę i zadzwonił mój telefon. :Babcia<3"  Odebrałam szybko.
J-Hao?
B-Jesica kochanie tak mi przykro.
J-Tak mnie też.
B-Wiesz co się stało?
J-Nie. Ale się dowiem.
B-Bądź ostrożna skarbie.
J-Będę.
B-Kocham cię.
J-Wiem.
B-Może przyjadę?
J-Nie babciu siedź w domu. Nic mi nie będzie dam sobie radę.
B-Jakby co to dzwoń.
J-Dobrze.
Rozłączyłyśmy się. Wstałam i zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. On usną więc przykryłam go kocem i poszłam na dół do kuchni. Tam siedzieli chłopcy. Na stole była poskładana karteczka którą wcześniej porwałam. Stanęłam jak wryta. Cholerka.
Z-Co to?
J-Nic-warknęłam na niego.
Z-Chcemy ci pomóc.-powiedział spokojnie.
J-Nie chce litości.
Z-Ale daj sobie pomóc
J-Ne. A poza tym nawet się nie znamy.
Z-A tak. Fakt. Zayn Malik.
J-Po co się wtrącacie?
Z-Bo tak trzeba... Być może wiem kto to zrobił-powiedział i spojrzeli się po sobie.
Lou-Myślisz że to on?
Li-Nie wiem kręcił się tu.
N-Może zostańmy tu jakby miał wrócić czy coś.-powiedział
J-Ale kto?
Lou-Leo Makataki
J-Leo? On by tego nie zrobił...
Lou-Skąd wiesz?
J-Kurwa mać-powiedziałam pod nosem nachyliłam się nad tą kartką. tam były ni które kolorowe literki. Z nich wyszło Leo M. Aż siadłam.
N-Ej wszystko dobrze?
J-nie. Nic nie jest dobrze. Skąd wiesz że to on?
Lou-Wiem że coś kombinował. Tak czułem że coś się stanie.
J-Super.
Li-A ty stąd to wiesz?
J-Znam jego sposób szyfrowania. Zabiję go.-powiedziałam i zaczęłam iść w kierunku wyjścia.
N-Jesica nie rób tego.
J-Zejdź mi z oczu.
N-Nie.
J-Tak albo dostaniesz. Ja nie żartuje.
N-Ja też nie.
J-To może inaczej. Albo wyjdę ja albo wyniosą cię na noszach. Mnie to obojętne.
N-Nie wyjdziesz z tąd sama.
J-Spadaj-popchnęłam go i wyszłam