Skupiona na grze wpatrywałam się ścianę. Po zakończeniu dwóch ostatnich nut Odłożyłam ręce na kolana.
T-To było świetne. A teraz na poważnie. Dlaczego mi nie powiedziałaś że to bierzesz?-pokazał mi buteleczke.
J-Biore to jak już nie mam siły na planie.
T-Ale tak nie możesz.
J-Tato ale ja już czasami nie daje rady.
T-To dlaczego mi tego nie mówisz?
J-Masz swoje problemy.
T-Jakie?
J-Tato masz żonę i wspaniałe dzieci które cię potrzebują. To nimi powinieneś się zająć.
T-Ty jesteś moją kochaną córeczką i to właśnie tobą powinienem się zająć.
J-Ale ja nie jestem twoim jedynym dzieckiem
T-Tak jesteś najukochańszą córeczką. Jeśli masz jakiś problem to mów dobrze?
J-Tato ja nie jestem małą dziewczynką.
T-Dla mnie zawsze byłaś i będziesz małą córeczką.
J-o której wychodzisz jutro do pracy?
T-Nie wychodzę. Oni tu przychodzą.
J-W takim razie o której?
T-Nie wiem jeszcze a co?
J-Bo ja wychodzę.
T-Jasne. O której będziesz?
J-Nie wiem. Raczej późno.
T-A mogę wiedzieć gdzie idziesz?
J-Nie ważne. A ty co będziesz robić z nimi?
T-Nie wiem. Mają dzień wolny.
J- Aha to super. Tylko mi domu nie roznieście.
T-Ta... Zobaczymy co da się zrobić.
J-Nie chcesz pojechać do Jay?
T- Miałem taki plan.
J-To śmiało jedź.
TA oni?
J-Mogą zostać u mnie.
T-Dzięki. Kochana jesteś.
J-Już to kiedyś słyszałam.
T-Nie bierz już tego dobrze?
J-Dobrze.-Ktoś za nami odchrząknął. Odwróciliśmy się równocześnie i zobaczyliśmy Harrego. Podszedł do mnie i przykucnął. wsunął swoją dłoń w moją i pocałował. Odwróciłam się do niego przodem i przytuliłam go do siebie. Ojciec dyskretnie opuścił pokój. Bawiłam się jego włosami do puki się nie odsunął.- Już dobrze?- Skinął głową i usiadł obok
H-Dalej się gniewasz?- Przyglądałam się mu uważnie. Nie odpowiedziałam tylko usiadłam na jego kolanach zaczęłam całować.
J-Taka odpowiedź wystarczy.
H-Hmm Myślę że tak.
J-Cieszę się.- Przytuliłam się do niego.
piątek, 26 lipca 2013
piątek, 19 lipca 2013
heeej.
Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga. Mam nadzieję że się spodoba. http://el-verdadero-amor-nunca-muere.blogspot.com/ i proszę w komentarzach co myślicie. Jakie są wasze odczucia. Nawet jeśli ktoś nie chce się ujawniać niech napisze anonimowo
sobota, 13 lipca 2013
Rozdział-8-
Dla Misi I Jewelki... To dla Was... Brakuje mi Was
Pozdrawiam Gabrynka :)
W domu w drzwiach zastałam ojca. był strasznie wściekły.
T-Do swojego pokoju młoda damo.
J-Nie.
T-Ale już.
J-Nie.-powiedziałam i poszłam do kuchni po lekarstwa. Gdy chciałam połknąć tabletke czyjaś chłodna dłoń mnie powstrzymała.
J-Zostaw mnie-wychrypiałam
H-Nie.- Gdy usłyszałam jego głos wyplułam sok który miałam w buzi.
J-Co tu robisz?
H-Muszę z tobą porozmawiać
J-Słucham.
H- Twój tato mi kazał z tobą pogadać
J-O czym znów?
H-On się o ciebie martwi. Podobnie jak ja.
J-Nie masz o co się martwić.
H-Zależy mi na tobie.
J-Harry...
H-Harry, Harry... Przestań mnie odpychać
J-Nie odpycham. Potrzebuję czasu.
H-Nie zastanawiaj się.
J-Ale ja tak nie umiem
H-Jess..
J-No co? - Nic nie odpowiedział tylko przysunął się do mnie i pocałował. Z chęcią odwzajemniłam pocałunek. Brakowało mi jego bliskości. Brakowało mi jego. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam jeszcze bliżej. Z niechęcią odsunęłam się od niego żeby zaczerpnąć tchu.- To pozwolisz mi wziąć tą tabletkę?
H-Od czego?
J- A czy to ważne?
H-Tak.
J- Witaminy na wzmocnienie.
H-Pokaż.
J-Ja pierdziele
H-No tylko chce zobaczyć
J- SALBUTANOL
H-Kochanie co ty bierzesz?
J-Nie ważne.
H-Powiedz mi
J-Bierze łaknienie daje kopa
H-Że co proszę?
J- Człowieku czy ty myślisz że na planie zawsze mam energię?
H-Ale czemu bierzesz to teraz.
J-Bo zaraz wychodzę.
H-Gdzie?
J-Eee no ten no..
H-Jessica.
J-Już mi nawet wyjąć ni wolno
H-Ale dlaczego o bierzesz.
J-Bo chce komuś skopać tyłek.- Harry zaczął się śmiać
H-Komu?
J-Tobie-powiedziałam ze śmiechem
H-Za co?
J-Przestań się ze mnie śmieć...
H-Przepraszam już się ogarniam. Ale twojemu ojcu i tak powiem.
J-Nie zrobisz mi tego.
H-Zrobie dla twojego dobra.
J-Nie.
H-Tak.
J-Jeśli to zrobisz możesz już nie przychodzić.
H-Ale czy ty nie rozumiesz że jesteś dla mnie ważna. Nie chce cię stracić przez to gówno.
J-Masz-powiedziałam sięgając po tabletki i je mu podałam. Odwróciłam się i poszukałam czegoś na ból głowy. Znalazłam ibum więc go wzięłam i ze szklanką soku poszłam do siebie do pokoju. Zamknęłam drzwi zostawiając Harrego na dole w kuchni z tabletkami. Włączyłam laptopa i poszłam do łazienki. Załatwiłam potrzebę i naszła mnie wena na napisanie jakiegoś kawałka. Wzięłam długopis i kartkę i zaczęłam bazgrać. Wyszło mi jakieś badziewie jak zawsze. ( podkład)
Widzę cię
Wędrując przez marzenia,
Widzę cię
Mój blask w ciemności oddycha nadzieją na nowe życie
Teraz żyję dzięki tobie, a ty dzięki mnie
Oczarowani
Modlę się w głębi serca o to, aby ten sen nigdy się nie skończył
Widzę siebie twoimi oczami
Żyjąc nowym życiem, wznoszę się wysoko
Twoja miłość rozświetla drogę do raju
Więc składam w ofierze moje życie
Żyję dzięki twojej miłości
Uczysz mnie, jak widzieć
Wszystko, co jest piękne
Moimi zmysłami dotykam świata, którego nigdy sobie nie wyobrażałam
Teraz daję ci moją nadzieję
Poddaję się
Modlę się w głębi serca o to, aby ten świat nigdy się nie skończył
Widzę siebie twoimi oczami
Żyjąc nowym życiem, wznoszę się wysoko
Twoja miłość rozświetla drogę do raju
Więc oferuję moje życie
Oferuję moją miłość, dla ciebie
Kiedy moje serce nigdy nie było otwarte
(A mój duch nigdy nie zaznał wolności)
Na świat, który ty mi pokazałeś
Jednak moje oczy nie mogłyby wyobrazić sobie
Wszystkich barw miłości i życia nigdy więcej
Nigdy więcej
(Widzę siebie twoimi oczami )
Widzę siebie twoimi oczami
(Żyjąc nowym życiem, wznoszę się wysoko)
Wznoszę się wysoko
Twoja miłość rozświetla drogę do raju
Więc składam w ofierze moje życie
Żyję dzięki twojej miłości
Żyję dzięki twojemu życiu
Widzę cię
Widzę cię
Skupiona na melodii nie zwracałam uwagi na to co się dzieje w pokoju. Gdy skończyłam chwilę wpatrywałam się w ścianę przede mną.
T-Jej skarbie...-Szybko zamknęłam pokrywę i odsunęłam się od pianina.- Ty to napisałaś?
J-Tak-wyszeptałam
T-To było śliczne.
J-Dzięki.- Usiadł obok mnie i przyjrzał się mojej twarzy. Przysuną się i pocałował mnie i czubek nosa. Zaskoczył mnie tym gestem. Przytuliłam się do niego.
T-Masz coś jeszcze?
J-Tekst czy melodię?
T-Obojętnie.
J-Mam ale muszę ich poszukać.
T-A coś z pamięci zagrasz? Masz coś w głowie?
J-Jeden podkład
T-Zagrasz?
J-Jak chcesz?
Uśmiechną się do mnie a ja odwróciłam się pianina podniosłam wieko. Skupiłam się na klawiszach. I już po chwili z pod moich palców wydobywała się melodia ..
Pozdrawiam Gabrynka :)
W domu w drzwiach zastałam ojca. był strasznie wściekły.
T-Do swojego pokoju młoda damo.
J-Nie.
T-Ale już.
J-Nie.-powiedziałam i poszłam do kuchni po lekarstwa. Gdy chciałam połknąć tabletke czyjaś chłodna dłoń mnie powstrzymała.
J-Zostaw mnie-wychrypiałam
H-Nie.- Gdy usłyszałam jego głos wyplułam sok który miałam w buzi.
J-Co tu robisz?
H-Muszę z tobą porozmawiać
J-Słucham.
H- Twój tato mi kazał z tobą pogadać
J-O czym znów?
H-On się o ciebie martwi. Podobnie jak ja.
J-Nie masz o co się martwić.
H-Zależy mi na tobie.
J-Harry...
H-Harry, Harry... Przestań mnie odpychać
J-Nie odpycham. Potrzebuję czasu.
H-Nie zastanawiaj się.
J-Ale ja tak nie umiem
H-Jess..
J-No co? - Nic nie odpowiedział tylko przysunął się do mnie i pocałował. Z chęcią odwzajemniłam pocałunek. Brakowało mi jego bliskości. Brakowało mi jego. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam jeszcze bliżej. Z niechęcią odsunęłam się od niego żeby zaczerpnąć tchu.- To pozwolisz mi wziąć tą tabletkę?
H-Od czego?
J- A czy to ważne?
H-Tak.
J- Witaminy na wzmocnienie.
H-Pokaż.
J-Ja pierdziele
H-No tylko chce zobaczyć
J- SALBUTANOL
H-Kochanie co ty bierzesz?
J-Nie ważne.
H-Powiedz mi
J-Bierze łaknienie daje kopa
H-Że co proszę?
J- Człowieku czy ty myślisz że na planie zawsze mam energię?
H-Ale czemu bierzesz to teraz.
J-Bo zaraz wychodzę.
H-Gdzie?
J-Eee no ten no..
H-Jessica.
J-Już mi nawet wyjąć ni wolno
H-Ale dlaczego o bierzesz.
J-Bo chce komuś skopać tyłek.- Harry zaczął się śmiać
H-Komu?
J-Tobie-powiedziałam ze śmiechem
H-Za co?
J-Przestań się ze mnie śmieć...
H-Przepraszam już się ogarniam. Ale twojemu ojcu i tak powiem.
J-Nie zrobisz mi tego.
H-Zrobie dla twojego dobra.
J-Nie.
H-Tak.
J-Jeśli to zrobisz możesz już nie przychodzić.
H-Ale czy ty nie rozumiesz że jesteś dla mnie ważna. Nie chce cię stracić przez to gówno.
J-Masz-powiedziałam sięgając po tabletki i je mu podałam. Odwróciłam się i poszukałam czegoś na ból głowy. Znalazłam ibum więc go wzięłam i ze szklanką soku poszłam do siebie do pokoju. Zamknęłam drzwi zostawiając Harrego na dole w kuchni z tabletkami. Włączyłam laptopa i poszłam do łazienki. Załatwiłam potrzebę i naszła mnie wena na napisanie jakiegoś kawałka. Wzięłam długopis i kartkę i zaczęłam bazgrać. Wyszło mi jakieś badziewie jak zawsze. ( podkład)
Widzę cię
Wędrując przez marzenia,
Widzę cię
Mój blask w ciemności oddycha nadzieją na nowe życie
Teraz żyję dzięki tobie, a ty dzięki mnie
Oczarowani
Modlę się w głębi serca o to, aby ten sen nigdy się nie skończył
Widzę siebie twoimi oczami
Żyjąc nowym życiem, wznoszę się wysoko
Twoja miłość rozświetla drogę do raju
Więc składam w ofierze moje życie
Żyję dzięki twojej miłości
Uczysz mnie, jak widzieć
Wszystko, co jest piękne
Moimi zmysłami dotykam świata, którego nigdy sobie nie wyobrażałam
Teraz daję ci moją nadzieję
Poddaję się
Modlę się w głębi serca o to, aby ten świat nigdy się nie skończył
Widzę siebie twoimi oczami
Żyjąc nowym życiem, wznoszę się wysoko
Twoja miłość rozświetla drogę do raju
Więc oferuję moje życie
Oferuję moją miłość, dla ciebie
Kiedy moje serce nigdy nie było otwarte
(A mój duch nigdy nie zaznał wolności)
Na świat, który ty mi pokazałeś
Jednak moje oczy nie mogłyby wyobrazić sobie
Wszystkich barw miłości i życia nigdy więcej
Nigdy więcej
(Widzę siebie twoimi oczami )
Widzę siebie twoimi oczami
(Żyjąc nowym życiem, wznoszę się wysoko)
Wznoszę się wysoko
Twoja miłość rozświetla drogę do raju
Więc składam w ofierze moje życie
Żyję dzięki twojej miłości
Żyję dzięki twojemu życiu
Widzę cię
Widzę cię
Skupiona na melodii nie zwracałam uwagi na to co się dzieje w pokoju. Gdy skończyłam chwilę wpatrywałam się w ścianę przede mną.
T-Jej skarbie...-Szybko zamknęłam pokrywę i odsunęłam się od pianina.- Ty to napisałaś?
J-Tak-wyszeptałam
T-To było śliczne.
J-Dzięki.- Usiadł obok mnie i przyjrzał się mojej twarzy. Przysuną się i pocałował mnie i czubek nosa. Zaskoczył mnie tym gestem. Przytuliłam się do niego.
T-Masz coś jeszcze?
J-Tekst czy melodię?
T-Obojętnie.
J-Mam ale muszę ich poszukać.
T-A coś z pamięci zagrasz? Masz coś w głowie?
J-Jeden podkład
T-Zagrasz?
J-Jak chcesz?
Uśmiechną się do mnie a ja odwróciłam się pianina podniosłam wieko. Skupiłam się na klawiszach. I już po chwili z pod moich palców wydobywała się melodia ..
środa, 3 lipca 2013
Rozdział-7-
Ja pierdziele co za bałwan. Dobra. Nie to nie. coś musiałam zrobić żeby wyszedł.
J-Lou. Albo wyjdziesz stąd sam na własnych nogach albo wyniosą cię na noszach.
Lou-Jak dasz buzi to wyjdę.
J-Jesteśmy rodzeństwem. Nie mogę.
Lou- Nie jesteśmy.
J-Ale..
Lou-Nie jesteśmy.
J-Jeste...-nie mogłam powiedzieć nic więcej bo mnie pocałował. WoW to było coś.-Musimy iść.
Lou-Jeszcze raz-powiedział.
J-Nie idziemy. Twoja mama ma na 17 do lekarza a ja powiedziałam że o 16.30 będę.
Lou-Eh. Dobra. idziemy.
J-Chodź, chodź.-Zbiegliśmy na dół i poinformowałam że wychodzimy i pobiegliśmy do domu Tomlinson'ów Louis wszedł a ja się zawahałam.
Lou-No chodź.
J-Już idę.-Weszliśmy do środka i z uśmiechem przywiała nas Jay.
Jay-Dzięki że jesteście.
J-Nie ma sprawy. Gdzie maluchy?
Jay-dzieciaki!
Ltt-Lou.
Lou-Hejka.
Ltt- Co cię skłoniło do przyjścia do nas?
Lou-Ona-wskazał na mnie.
Jay-Ona ma imię.
J-Właśnie.
Lou-No już nie bulwersuj się.
J-Ale zaraz oberwiesz.-zaśmiałam się.
Lou-dzieciaki ratujcie.
Ltt-Chyba cię gnie
J-Lou chodź do mnie.
Lou-Po co?
J-Po gucio. Chodź powiedziałam.
Jay-no dobra ja idę-przytuliła mnie.-Dobrze na niego działasz-wyszeptała.
J-Dzięki. Przeszłam do salonu gdzie siedziały Diasy i Phobe i Georgia
Lou-Dzieciaki poznajcie Jess.
J-Hej-powiedziałam nieśmiało.
G-Hej.
Lou-to my idziemy do kuchni.
P-Okey.
Lou złapał mnie za rękę i zaciągną do kuchni.
Lou-Siadaj.-powiedział
J-Oho boję się.
Lou-I dobrze.
J-Co chcesz?
Lou-Buzi.
J-Nie.
Lou-Tak. Ostatni raz-powiedział błagalnie. Już miałam wstać i pocałować ale na szczęście do kuchni weszła jedna z bliźniaczek.-Co chcesz mała?-warkną na nią.
J-Louis-krzyknęłam na niego a dziewczynka się rozpłakała-Brawo.-Zwróciłam się do niego- Ej słonko zaczekaj-powiedziałam do małej. Ona tylko pobiegła do pokoju i zamknęła drzwi. Weszłam za nią.-Hej.
P-Idź sobie.
J-Nie płacz.
P-Ale on zawsze na mnie krzyczy-powiedziała i zaczęła szlochać.
J-Nie płacz. -przytuliła się do mnie.-No już zaraz na niego nakrzycze.
P-A zostaniesz?
J-Do wieczora. No już śmigaj na dół.-powiedziałam i opadłam na łóżko.
Zaraz obok mnie pojawił się Lou z 8 miesięcznym dzieckiem.
Lou- śliczna prawda?
J-No.
Około godziny 19.30 do domu wróciła Jay. Dzieciaki się pospały więc była cisza.
Jay-Wow co tu tak cicho.
Lou-ona ma dar usypiania-powiedział. W sumie ledwo kontaktowałam bo sama usypiałam.- Chodź młoda idziemy do domu.
J-Mhm-wymruczałam pocierając oczy. Szybko wyszliśmy na powietrze które mnie ożywiło.
Lou-Może cię poniosę.
J-Nie sama się przejdę.
Lou- Napewno?
J-Tak
J-Lou. Albo wyjdziesz stąd sam na własnych nogach albo wyniosą cię na noszach.

J-Jesteśmy rodzeństwem. Nie mogę.
Lou- Nie jesteśmy.
J-Ale..
Lou-Nie jesteśmy.
J-Jeste...-nie mogłam powiedzieć nic więcej bo mnie pocałował. WoW to było coś.-Musimy iść.
Lou-Jeszcze raz-powiedział.
J-Nie idziemy. Twoja mama ma na 17 do lekarza a ja powiedziałam że o 16.30 będę.
Lou-Eh. Dobra. idziemy.
J-Chodź, chodź.-Zbiegliśmy na dół i poinformowałam że wychodzimy i pobiegliśmy do domu Tomlinson'ów Louis wszedł a ja się zawahałam.
Lou-No chodź.
J-Już idę.-Weszliśmy do środka i z uśmiechem przywiała nas Jay.
Jay-Dzięki że jesteście.
J-Nie ma sprawy. Gdzie maluchy?
Jay-dzieciaki!
Ltt-Lou.
Lou-Hejka.
Ltt- Co cię skłoniło do przyjścia do nas?
Lou-Ona-wskazał na mnie.
Jay-Ona ma imię.
J-Właśnie.
Lou-No już nie bulwersuj się.
J-Ale zaraz oberwiesz.-zaśmiałam się.
Lou-dzieciaki ratujcie.
Ltt-Chyba cię gnie
J-Lou chodź do mnie.
Lou-Po co?
J-Po gucio. Chodź powiedziałam.
Jay-no dobra ja idę-przytuliła mnie.-Dobrze na niego działasz-wyszeptała.
J-Dzięki. Przeszłam do salonu gdzie siedziały Diasy i Phobe i Georgia
Lou-Dzieciaki poznajcie Jess.
J-Hej-powiedziałam nieśmiało.
G-Hej.
Lou-to my idziemy do kuchni.
P-Okey.
Lou złapał mnie za rękę i zaciągną do kuchni.
Lou-Siadaj.-powiedział
J-Oho boję się.
Lou-I dobrze.
J-Co chcesz?
Lou-Buzi.
J-Nie.
Lou-Tak. Ostatni raz-powiedział błagalnie. Już miałam wstać i pocałować ale na szczęście do kuchni weszła jedna z bliźniaczek.-Co chcesz mała?-warkną na nią.
J-Louis-krzyknęłam na niego a dziewczynka się rozpłakała-Brawo.-Zwróciłam się do niego- Ej słonko zaczekaj-powiedziałam do małej. Ona tylko pobiegła do pokoju i zamknęła drzwi. Weszłam za nią.-Hej.
P-Idź sobie.
J-Nie płacz.
P-Ale on zawsze na mnie krzyczy-powiedziała i zaczęła szlochać.
J-Nie płacz. -przytuliła się do mnie.-No już zaraz na niego nakrzycze.
P-A zostaniesz?
J-Do wieczora. No już śmigaj na dół.-powiedziałam i opadłam na łóżko.
Zaraz obok mnie pojawił się Lou z 8 miesięcznym dzieckiem.
Lou- śliczna prawda?
J-No.
Około godziny 19.30 do domu wróciła Jay. Dzieciaki się pospały więc była cisza.
Jay-Wow co tu tak cicho.
Lou-ona ma dar usypiania-powiedział. W sumie ledwo kontaktowałam bo sama usypiałam.- Chodź młoda idziemy do domu.
J-Mhm-wymruczałam pocierając oczy. Szybko wyszliśmy na powietrze które mnie ożywiło.
Lou-Może cię poniosę.
J-Nie sama się przejdę.
Lou- Napewno?
J-Tak
Subskrybuj:
Posty (Atom)