Rano obudziła mnie. Niechętnie podniosłam się z łózka. Tori byłam już ubrana i gotowa. No tak. -Cała ona- pomyślałam.
-Już idę- mamroczę pod nosem i wstaję.
-No to rusz swoją sexi dupeczkę i lecimy do ciebie po rzeczy i na lekcje.
-Na pewno jesteś w stanie iść na lekcje?
-Tak. Mogę iść na te lekcje. Teraz jak już wiesz mogę iść. Jest mi lżej.
-Rozumiem. Dobra idę myć swoje kły.. Eee to znaczy zęby-Zaczęłam się śmiać z jej głupiej miny. Taaak Cała ja. Zawsze potrafię rozbroić człowieka. Dziewczyna wrzuciła do torby jakiś zeszyt i długopis i garść leków przeciwbólowych i spakowała sweterek. Ogarnęłam się z grubsza i zeszłyśmy na dół. Ciocia dała nam po wodzie gazowanej i po bułeczce.
* Tori*
- Jak ci się układa z Mattem?- Pytam
- A jak ma się układać?-Pyta.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie-zwróciłam jej uwagę na co ona zrobiła taką minę że nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. - Przestań się marszczyć bo przegonisz Gargamela.
-Ejj. Garguś nie jest taki zły. -Zaprotestowała z udawaną urazą.
-Oj no misiu nie fochaj się.
- Nie zostaw mnie.-Odtrąciła mnie. To znaczy że jest urażona na prawdę.
-Dobrze jak chcesz. -mówię spokojnie. Jak nie to nie. Za 5,4,3,2,1
-Ej a tak w ogóle to co on ci robił
-Nie chcę o tym mówić teraz. Ani nigdy więcej- powiedziałam cicho.
-No dobra. Przepraszam.- Przytuliła mnie pod szkołą.
- Idę zapalić. Idziesz ze mną?
- Nie. Ale idź. Tylko wróć do mnie.
-Doobrze mamo.-Uśmiecham się i udaję się w moje miejsce żeby zapalić. Usiadłam pod ścianą i odpaliłam papierosa. Zaciągałam się raz za razem kiedy przed moimi oczami pojawiłam się znajoma postać.
-A ty co tu robisz?
-A nie widać?-uśmiecham się. Chłopak kuca przede mną i całuje lekko na powitanie. Kucając tak przede mną zapalił swojego. - Przyjdziesz dzisiaj do mnie?
-A chcesz?
-Głupie pytanie.
-To przyjdę. Kiedy? Wieczorem czy po lekcjach?
-A jak sobie chcesz. Ale przyjdź.-przyciągam go do siebie i przytulam mocno.
-A jak się czujesz?
-Już lepiej. -Uśmiecham się.
-To dobrze.
- A ty możesz palić?- Pytam
- A ty możesz
-Ja mogę.
- Rozumiem. - Uśmiecha się lekko. Zadzwonił dzwonek.
-No to idziemy na lekcję- mówię. Pod klasą dołączyłam do Lili.
-Ulżyło ci już?
- Nie bardzo- Mówię całkiem poważnie.- Chyba w trakcie lekcji będę się zwalniać.
- Dlaczego co się dzieje?
- Jakoś źle się czuję.
-Chcesz już pójść zanim wejdziemy do klasy?-pyta zmartwiona patrząc mi w oczy
- Nie posiedzę. Ile dam radę wytrzymać to posiedzę- Uspokajam ją
-Jak chcesz- Mówi- Ale jak coś się będzie działo to mów mi od razu- Prosi -Będziemy działać.
-Dobrze.- Wchodzimy do klasy i nauczyciel widzi że coś się ze mną dzieje. Posyła mi nieme pytanie na co kręcę głową
- Dzień dobry klaso, Usiądźcie i wyjmijcie podręczniki. Zaczynajcie rozwiązywać zadania. W połowie lekcji wstałam z krzesła wzięłam rzeczy i wyszłam. wychodząc posłałam nauczycielowi przepraszające spojrzenie na co on skinął głową. Wyszłam ze szkoły i udałam się prosto do domu.
-Mamo.- Zaczynam. Ale to co widzę... Zatkało mnie. ON TU JEST!!! Ale jak?
- Gdzie ona jest?-Pyta łagodnie.
-Nic ci nie powiem. Jak będzie chciała się z tobą spotkać sama przyjdzie. A teraz zniknij z mojego życia raz na zawsze.
-Pytam się gdzie ona jest-Warknął i pchnął mamę. Ta poleciała i rozbiła głowę o kant ławy.
-Zostaw ją!-Krzyknęłam i podbiegłam do niej.
- O. Moja córeczka!
-Jak wyszedłeś na wolność?
- Uciekłem-Mówi spokojnie. Jak gdyby nic się nie stało
-Zaraz możesz tam wrócić. Wiesz że wystarczy jeden mój ruch i znikasz.
- Nie zrobisz tego tatusiowi.
- Nie jesteś moim ojcem.
-Nie?
-Nie-Sykęłam- Zejdź mi z oczy albo cie zabije. I nie będę patrzeć na to czy mama mnie znienawidzi czy nie. Nie masz prawa zbliżać się do mojej rodziny Rozumiesz?-Do domu wpadła policja i skuła go. Wyprowadzili. Już zniknie. Mam nadzieję. Podeszłam do mamy. Straciła dużo krwi a razem z nia przytomność. Zadzwoniłam po karetkę. Zabrali ją. Nick był w przedszkolu. Pojechałam z nimi. Siedziałam do 13 a później pojechałam po małego do przedszkola.
-Już idę- mamroczę pod nosem i wstaję.
-No to rusz swoją sexi dupeczkę i lecimy do ciebie po rzeczy i na lekcje.
-Na pewno jesteś w stanie iść na lekcje?
-Tak. Mogę iść na te lekcje. Teraz jak już wiesz mogę iść. Jest mi lżej.
-Rozumiem. Dobra idę myć swoje kły.. Eee to znaczy zęby-Zaczęłam się śmiać z jej głupiej miny. Taaak Cała ja. Zawsze potrafię rozbroić człowieka. Dziewczyna wrzuciła do torby jakiś zeszyt i długopis i garść leków przeciwbólowych i spakowała sweterek. Ogarnęłam się z grubsza i zeszłyśmy na dół. Ciocia dała nam po wodzie gazowanej i po bułeczce.
* Tori*
- Jak ci się układa z Mattem?- Pytam
- A jak ma się układać?-Pyta.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie-zwróciłam jej uwagę na co ona zrobiła taką minę że nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. - Przestań się marszczyć bo przegonisz Gargamela.
-Ejj. Garguś nie jest taki zły. -Zaprotestowała z udawaną urazą.
-Oj no misiu nie fochaj się.
- Nie zostaw mnie.-Odtrąciła mnie. To znaczy że jest urażona na prawdę.
-Dobrze jak chcesz. -mówię spokojnie. Jak nie to nie. Za 5,4,3,2,1
-Ej a tak w ogóle to co on ci robił
-Nie chcę o tym mówić teraz. Ani nigdy więcej- powiedziałam cicho.
-No dobra. Przepraszam.- Przytuliła mnie pod szkołą.
- Idę zapalić. Idziesz ze mną?
- Nie. Ale idź. Tylko wróć do mnie.
-Doobrze mamo.-Uśmiecham się i udaję się w moje miejsce żeby zapalić. Usiadłam pod ścianą i odpaliłam papierosa. Zaciągałam się raz za razem kiedy przed moimi oczami pojawiłam się znajoma postać.
-A ty co tu robisz?
-A nie widać?-uśmiecham się. Chłopak kuca przede mną i całuje lekko na powitanie. Kucając tak przede mną zapalił swojego. - Przyjdziesz dzisiaj do mnie?
-A chcesz?
-Głupie pytanie.
-To przyjdę. Kiedy? Wieczorem czy po lekcjach?
-A jak sobie chcesz. Ale przyjdź.-przyciągam go do siebie i przytulam mocno.
-A jak się czujesz?
-Już lepiej. -Uśmiecham się.
-To dobrze.
- A ty możesz palić?- Pytam
- A ty możesz
-Ja mogę.
- Rozumiem. - Uśmiecha się lekko. Zadzwonił dzwonek.
-No to idziemy na lekcję- mówię. Pod klasą dołączyłam do Lili.
-Ulżyło ci już?
- Nie bardzo- Mówię całkiem poważnie.- Chyba w trakcie lekcji będę się zwalniać.
- Dlaczego co się dzieje?
- Jakoś źle się czuję.
-Chcesz już pójść zanim wejdziemy do klasy?-pyta zmartwiona patrząc mi w oczy
- Nie posiedzę. Ile dam radę wytrzymać to posiedzę- Uspokajam ją
-Jak chcesz- Mówi- Ale jak coś się będzie działo to mów mi od razu- Prosi -Będziemy działać.
-Dobrze.- Wchodzimy do klasy i nauczyciel widzi że coś się ze mną dzieje. Posyła mi nieme pytanie na co kręcę głową
- Dzień dobry klaso, Usiądźcie i wyjmijcie podręczniki. Zaczynajcie rozwiązywać zadania. W połowie lekcji wstałam z krzesła wzięłam rzeczy i wyszłam. wychodząc posłałam nauczycielowi przepraszające spojrzenie na co on skinął głową. Wyszłam ze szkoły i udałam się prosto do domu.
-Mamo.- Zaczynam. Ale to co widzę... Zatkało mnie. ON TU JEST!!! Ale jak?
- Gdzie ona jest?-Pyta łagodnie.
-Nic ci nie powiem. Jak będzie chciała się z tobą spotkać sama przyjdzie. A teraz zniknij z mojego życia raz na zawsze.
-Pytam się gdzie ona jest-Warknął i pchnął mamę. Ta poleciała i rozbiła głowę o kant ławy.
-Zostaw ją!-Krzyknęłam i podbiegłam do niej.
- O. Moja córeczka!
-Jak wyszedłeś na wolność?
- Uciekłem-Mówi spokojnie. Jak gdyby nic się nie stało
-Zaraz możesz tam wrócić. Wiesz że wystarczy jeden mój ruch i znikasz.
- Nie zrobisz tego tatusiowi.
- Nie jesteś moim ojcem.
-Nie?
-Nie-Sykęłam- Zejdź mi z oczy albo cie zabije. I nie będę patrzeć na to czy mama mnie znienawidzi czy nie. Nie masz prawa zbliżać się do mojej rodziny Rozumiesz?-Do domu wpadła policja i skuła go. Wyprowadzili. Już zniknie. Mam nadzieję. Podeszłam do mamy. Straciła dużo krwi a razem z nia przytomność. Zadzwoniłam po karetkę. Zabrali ją. Nick był w przedszkolu. Pojechałam z nimi. Siedziałam do 13 a później pojechałam po małego do przedszkola.