sobota, 3 maja 2014

{8} A jej może szpachelkę przyniosę co?

-Matt-Krzyknęłam na niego.- Zostaw już te papierosy- Wściekła stanęłam przed nim. Wyrwałam mu z ręki papierosa i wyrzuciłam go przez barierkę.
-Lilibet...-Zaczął ale zrezygnował jednak z tematu- Przepraszam. Nie chciałem żebyś się denerwowała.- Patrzy przed siebie i czuję że coś leży mu na sercu.
-Matt co się dzieje?-Pytam go łagodnie. Chłopak odwrócił się do mnie twarzą i złapał za dłoń. -Powiedz.- Nalegam.
- Nic, nic czym się przejmować
-Proszę powiedz mi co się stało.
- Nie mogę mała. Mój kumpel ma problem i muszę mu pomóc.- Mówi z niechęcią.
-Rozumiem. Idź do niego-mówię spokojnie. - Idźcie do baru się napić.
- Ale nie chcę cię zostawiać- jęczy. - Nie chcę- Szepcze. - Ale chyba nie mam innego wyboru- Wyznaje widząc moją gniewną minę.
- Idź.- Podaję mu plecak i odprowadzam do drzwi. Chłopak wychodzi i już po chwili znika w uliczce. Ubieram się powoli i łapiąc w locie klucze do domu i telefon wychodzę z domu. Gdy jestem już pod domem Tori coś przykuwa moją uwagę. Zatrzymuję się i widzę JP jak przytula inną dziewczynę. Podchodzę bliżej i staję obok niego.
-O!- jest zdziwiony- Cześć. Co tam?-pyta jakby się nic nie stało. Patrzę na tą panienkę. A on patrzy na mnie badawczo.
- A jej może szpachelkę przyniosę co? trzy tony tapety.-Mówię pod nosem
-Dlaczego ją obrażasz?-Odciąga mnie kilka kroków dalej.
-Dlaczego jej to robisz?-Pytam rozdrażniona- Jak masz ją tak traktować to zostaw ją w spokoju.
-Ale to moja przyrodnia siostra-mówi rozbawiony. Jestem w szoku.
-Ale ona nie mieszka z tobą-mówię spokojnie.
-Nie mieszka ze swoim ojcem-warczy wściekły na to wspomnienie.
-Przepraszam- mówię. Chłopak przytula mnie lekko i idzie w kierunku tej dziewczyny. Wchodzę na podwórko Victorii i wchodzę do środka. W kuchni siedzi jej mama
-Cześć Lili. Na górze.
-Cześć ciociu. Dzięki.- udaję się do jej pokoju. Dziewczyna leży na łóżku. Nawet nie podnosi wzroku jak wchodzę. I już wiem że cos się stało. Zamykam drzwi i podchodzę do łóżka. Ona patrzy się tępo w ścianę. Zdejmuję bluzę i kładę się obok niej. Dziewczyna wtula się we mnie i leżymy tak przez dłuższą chwilę. Za chwilę przychodzi jej brat. Jest słodki.
- Tori?- Przenosi wzrok na niego.- Mogę dzisiaj z tobą spać?-Pyta. Zerka na mnie A ja uśmiecham się.  Bierzemy go w środek a on zadowolony wtulił się w przyjaciółkę. - Tori?
-Tak? Pyta patrząc na niego łagodnie.
-Kiedy tatuś wróci?-pyta mały patrząc jej w oczy. Dziewczyna posyła mi niemą prośbę o pomoc.
- Nick. Śpij już. Jurto rano wstajemy. My idziemy do szkoły a ty do przedszkola. Musisz mieć siłę.
- Ale kiedy tatuś wróci?-Naciska mały.
-Nick tatusia tu nie ma. śpij-Powiedziała ostro. Chłopiec popatrzył na nią i zamknął oczka. Tori wzięła uspokajający wdech. Oho... To się porobiło. Jak ona już nie panuje nad sobą to jest krucho.
-Co jest?-Szepczę.
-To co zawsze tylko gorzej.
-Znowu?
-Nie wiem co robić. On jest w szpitalu psychiatrycznym. Na załamanie nerwowe depresję Próbuje podciąć sobie żyły. Tam zgwałcił 3 pielęgniarki.
-Ja...-Zakryła mi usta dłonią
-Cicho-wskazała na małego.
- Ten człowiek już prędko nie wyjdzie.
-Lepiej żeby w ogóle nie wyszedł.
-Tak. Masz rację.-Do pokoju weszła mama Tori. Wzięła małego i wyszła uśmiechając się.
- Nie wiem co robić.
- Nie możesz dopuścić go do siebie.
- Pamiętasz jak przyszłam do ciebie taka poobijana?-pyta.
-No pamiętam- waham się. Do czego ona zmierza?
- Nie chciałam ci powiedzieć co się stało. I obiecałam że kiedyś ci to wyjaśnię.
-Taak...-Zachęcam ją.
- On-Głos jej drżał.- On mnie- Załamała się. Z oczu popłynęły jej łzy.- On mnie używał. Traktował mnie jak szmatę  Gwałcił kiedy tylko mógł.
- O boże... Dlaczego mi tego nie powiedziałaś? Przecież bym ci pomogła.
- Ale ja w tedy nie myślałam trzeźwo.
-Rozumiem.- Przytuliłam ją i razem usnęłyśmy po jakimś czasie.